Złoty wspierany był jednak wydarzeniami z rynku zagranicznego, gdzie obserwujemy dalszą deprecjację amerykańskiej waluty. Kurs EUR/USD dzisiejszego poranka pokonał już ostatni szczyt i aktualnie droga na wyższe poziomu jest otwarta. Także atmosfera na rynku japońskiej waluty jest sprzyjająca dla państw rozwijających się w tym Polski. W ostatnich dniach zatrzymany został proces umacniania się jena, który zmniejszał zyskowność inwestycji finansowanych tą walutą. Taka sytuacja w połączeniu z dobrą atmosferą na warszawskiej giełdzie powoduje, że w dalszym ciągu bardziej prawdopodobne są spadki kursu EUR/PLN oraz USD/PLN. Taki scenariusz sugeruje również analiza techniczna. Na wykresach obu par widoczne jest wybicie dołem z kanałów spadkowych, co jest dosyć wyraźnym sygnałem dalszej aprecjacji złotego przynajmniej do końca roku. Okres ten będzie sprzyjał umocnieniu także ze względu na zbliżające się święta i co z tym związane zwiększeniem się popytu na PLN ze strony rodaków pracujących za granicą.
Na dzisiejszej sesji nie poznamy nowych publikacji, jednak jak można było się przekonać już wczoraj nie oznacza to, że zmienność będzie ograniczona. W naszej opinii po początkowej ewentualnej realizacji zysków złoty powinien dziś kontynuować proces umocnienia.
Kurs EUR/USD ustanowił dzisiaj kolejne historyczne szczyty. Wartość euro osiągnęła w ciągu ostatnich godzin poziom 1,4377 USD. Wyprzedaż amerykańskiego dolara trwa w najlepsze i będzie prawdopodobnie kontynuowana przynajmniej do najbliższego spotkania FED, który 31 października ogłosi swoją decyzję w sprawie ewentualnej zmiany wysokości stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych. Wydaje się, że obecnie jedynie powstrzymanie się przez tę instytucję od kolejnego cięcia kosztu pieniądza może zatrzymać deprecjację dolara. Z pewnością będzie to trudna decyzja, ponieważ stale narasta zagrożenie ze strony inflacji. Ceny ropy na giełdzie w Nowy Jorku wzniosły się kolejny raz na historyczne szczyty, co w ostatnich miesiącach tego roku będzie z pewnością napędzać wzrost wartości większości towarów. Amerykański Bank Centralny po raz kolejny stanie przed niełatwym wyborem, czy dbać przede wszystkim o rozwój gospodarki czy też odpowiedni poziom inflacji. Miesiąc temu wybrał pierwsze rozwiązanie. Inwestorzy oczekuję, że również teraz opowie się po tej samej stronie.
O złym stanie amerykańskiej gospodarki świadczą kolejne publikowane stamtąd dane makro, m. in. dotyczące rynku nieruchomości oraz zamówień na dobra trwałe. Jednak tego typu doniesienia mają coraz mniejszą wiarygodność. A to za sprawą ciągłych rewizji wyników za poprzednie miesiące. Wzorcowym przykładem nadużyć w tym względzie było poprawienie danych za sierpień na temat nowych miejsc pracy w sektorach pozarolniczych w USA. Wartości, które początkowo wskazywały najgorszy wynik od kilku lat, miesiąc później zostały zrewidowane do neutralnych dla rynku poziomów. Podobnie rzecz się miała z danymi z amerykańskiego rynku nieruchomości. Sprzedaż domów na rynku pierwotnym odnośnie aż trzech miesięcy została wczoraj zrewidowana w dół. Wobec tego wrześniowy wynik choć bardzo niski, na poziomie 770 tys., okazał się i tak lepszy od sierpniowego, poprawionego na 735 tys. Trudno wierzyć w najnowsze dane, skoro już za miesiąc mogą zostać diametralnie zmienione.
Dzisiaj z istotnych danych makro poznamy jedynie indeks nastrojów konsumenckich Uniwersytetu Michigan. Bez względu na jego wskazania dolar będzie pozostawał słaby. Kurs EUR/USD powinien zmierzać w kolejnych godzinach w kierunku 1,44.