W efekcie o godz. 12:55 za jedno euro płacono już 3,6200 zł, za dolara 2,5120 zł, a za franka 2,1590 zł. Nie można wykluczyć, że rynek odnalazł krótkoterminowy szczyt, zwłaszcza, że w trakcie ostatnich dni złoty był najmocniejszą walutą w regionie. Popyt pochodził także od spekulacyjnych funduszy, które za pozyskane złotówki kupowały tanie długoterminowe obligacje, licząc na przyspieszenie procesu konwergencji ze strefą euro. W efekcie ceny 10, czy 20-letnich papierów dosyć wyraźnie wzrosły. Istotnie trzeba przyznać rację tym, których zdaniem nowy rząd Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego będzie starał się szybciej zrównoważyć budżet i wprowadzić wspólną walutę. Trzeba jednak pamiętać o tym, że nawet w samym PSL istnieją różne opinie. W dzisiejszym wywiadzie radiowym dla Polskiego Radia, jeden z liderów tego ugrupowania, Marek Sawicki skrytykował Radę Polityki Pieniężnej za jego zdaniem zbyt restrykcyjną politykę pieniężną, dodając przy tym, że nie należy się zbytnio spieszyć z przyjęciem euro. To nieco przypomina słowa głoszone przez ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego. Jaka zatem będzie nowa koalicja PO-PSL i w jakim stopniu uda się zrealizować założenia gospodarczego programu Platformy? Aby móc to ocenić trzeba będzie zaczekać kilka miesięcy. To trochę za długo dla spekulacyjnego kapitału. Również obecny optymizm uczestników rynku może się szybko ulotnić. I to niezależnie od tego, że skład nowego rządu może zostać opublikowany jeszcze w tym tygodniu. Tym samym ponownie zaczniemy "równać do średniej" naszego regionu, którego waluty w ostatnich dniach nie były aż tak mocne, jak nasz złoty.
Dla inwestorów ważna będzie także sytuacja na rynkach międzynarodowych. Tymczasem poniedziałek przyniósł kolejne rekordy słabości amerykańskiej waluty względem głównych walut. W efekcie notowania euro znalazły się na najwyższym poziomie względem dolara w historii odnotowując maksimum na poziomie 1,4438. To nasiliło spekulacje, że już wkrótce przetestujemy poziom 1,4536 będący syntetycznym przeliczeniem wartości euro na podstawie notowań niemieckiej marki względem "zielonego" z 1995 r. Już jutro rozpoczyna się dwudniowe posiedzenie amerykańskiego FED, które najpewniej zwieńczy decyzja o obniżce stóp procentowych o 25 p.b. do 4,50 proc. Stanie się tak 31 października o godz. 19:15. Pojawiają się jednak głosy, że na tym nie koniec i jeszcze w grudniu b.r. członkowie FED zdecydują się na kolejny ruch do 4,25 proc. Istotnie nie można tego wykluczyć, ale też warto pamiętać o tym, że FED zdaje sobie sprawę ze skutków zbyt szybkiego obniżania stóp procentowych. To w przede wszystkim dalsza, wyraźna deprecjacja waluty prowadząca do zmniejszenia zainteresowania amerykańskimi aktywami, uruchomienia dodatkowego impulsu inflacyjnego, a także inicjująca nieracjonalną hossę na rynkach surowców (np. ropy). I to właśnie dlatego FED zdecyduje się na kolejne cięcie 11 grudnia b.r. tylko wtedy, kiedy będzie wymagała tego sytuacja. I to dlatego warto będzie w najbliższym czasie dosyć uważnie obserwować napływające dane makroekonomiczne ze Stanów Zjednoczonych. I tak już w najbliższą środę poznamy wstępne odczyty dynamiki PKB w III kwartale b.r., a w piątek comiesięczne informacje z rynku pracy. W pierwszym przypadku oczekuje się nieznacznego spowolnienia wzrostu gospodarczego do 3,0 proc. z 3,8 proc. odnotowanych wcześniej, w drugim podobnie - w październiku przybyło najprawdopodobniej 80 tys. etatów poza rolnictwem wobec 110 tys. wcześniej. Jednak każdy lepszy od oczekiwanego odczyt może wywołać wyraźne, choć krótkoterminowe umocnienie dolara. Na rynku już jest dosyć dużo krótkich pozycji, a banki prześcigają się w opiniach odnośnie możliwego zasięgu deprecjacji "zielonego" w perspektywie do końca roku.
Reasumując - niezależnie od środowej decyzji FED warto będzie zwracać uwagę na zachowanie się EUR/USD. Poniedziałkowe cofnięcie się rynku ze szczytów na 1,4438 do 1,4403 może nie być do końca przypadkowe. Silną strefą oporu będą okolice 1,4485 wyznaczane z wydłużenia Fibonacciego o 161,8 proc. ostatniej fali spadkowej. Z kolei w przypadku złotego kluczowy będzie ponowny test dzisiejszych, rannych minimów. Jeżeli poziom 3,60 zł na EUR/PLN nie zostanie naruszony to będzie to sygnałem do korekty w kierunku 3,66-3,67 zł. Przy czym wspomnianego spadku do 3,60-3,61 zł spodziewałbym się dopiero po decyzji FED. Do tego czasu prawdopodobne jest wejście notowań złotego w krótkoterminową konsolidację.
Sporządził:
Marek Rogalski