Wczorajsze zachowanie rynku rozczarowało. Nie chodzi nawet o to, że ceny w pierwszej części sesji spadały, ale o to, że cała sesja nie przyniosła odpowiedzi na pytanie, co z tym rynkiem?! W środę pokonany został poziom 1500 pkt, ale niewiele z tego wynikło, bo wczoraj ceny spadły w okolice 1460 pkt. Z pewnością nie można tego spadku odczytywać jako przejawu siły rynku, ale z drugiej strony był on zbyt mały, by przekreślić szanse byków na kontynuację zwyżki.
Tym samym powrót do krótkich pozycji nie był wskazany. Z wyjaśnieniem tej sytuacji trzeba będzie poczekać na dzisiejsze notowania. Wydarzeniem dnia, choć mało komentowanym w Polsce, były dane o dynamice sprzedaży detalicznej w Stanach. Mamy tu dwa czynniki, o których warto wspomnieć. Pierwszy to fakt, że opublikowane dane okazały się lepsze od prognoz. To oczywiście powinno ucieszyć graczy liczących na wzrost cen akcji. Drugi element to rewizja danych z poprzedniego miesiąca.
Często się zdarza, że przy lepszych bieżących danych dokonano negatywnej rewizji danych za poprzednie miesiące sprawiając, że wymowa całej publikacji jest neutralna. Tym razem rewizja poprawiła i tak niezłe dane za styczeń niemal podwajając skalę styczniowego wzrostu. Zatem sumarycznie otrzymaliśmy niezłe dane dotyczące wielkości konsumpcji Amerykanów.
Co z tego może wynikać? To oczywiście nie zapowiedź odrodzenia się amerykańskiej konsumpcji, bo na to nie ma na razie szans ze względu na trudności związane z rynkiem kredytowym oraz słabością rynku pracy, która zniechęca do rozrzutności. Trzeba zauważyć, że spory udział we wzroście sprzedaży detalicznej miał wzrost wydatków na benzynę.
Niemniej to już drugi miesiąc stabilizacji, co może rodzić przypuszczenie, że najgorsze w dynamice konsumpcji gospodarka amerykańska ma już za sobą. Nie chodzi o to, że konsumpcja przestanie spadać, bo na to chyba jest jeszcze za wcześnie, ale tempo tego spadku będzie już znacznie mniejsze.