Ostatnia sesja tygodnia potwierdziła swoim przebiegiem przewagę popytu. W trakcie tygodnia nie wszystko było przesądzone. Spadek cen pod 1500 pkt nadwyrężył zaufanie byków, ale ceny nie zjechały pod poziom 1440 pkt. Nawet nie był on testowany. Czwartkowo-piątkowy skok cen rozwiewa wątpliwości.

Na rynku panuje popyt. Jak długo tak będzie? To już zupełnie inna sprawa. Takie tempo nie może być kontynuowane.W wariancie pesymistycznym ta przewaga popytu właśnie się skończyła. Ceny doszły w pobliże poziomu 1715 pkt, który wcześniej uchodził za opór. Może więc i teraz zadziała? Może. Nie nam tu zgadywać.

Pamiętajmy, że mamy za sobą długi trend spadkowy, a więc mamy też wiele potencjalnych poziomów, na którym ceny zakończą zwyżkę. Przecież nie będziemy zgadywać lub trząść portkami przy każdej lokalnej górce, do jakiej zbliżą się ceny. Nie łapiemy górek. Skupmy się na wsparciach. Ostatnio za takowe uchodził dołek na poziomie 1440 pkt. Po piątkowej sesji można uznać, że mamy nowe. Nie jest ono o wiele wyżej. Poziom 1468 pkt to ostatni lokalny dołek. Na razie on będzie wyznaczał moment zakończenia wzrostu. Wyżej jest poziom luki, który także będzie działał jako wsparcie. Wydaje się, że trzydniowa wyspa, jaką widać wyraźniej na wykresie dziennym, będzie wystarczająco pomocna dla byków.

W trakcie sesji pojawiły się dwie ciekawe publikacje. Uczestnicy rynków za najważniejszy uznawali raport o stanie rynku pracy w USA. Jego odczyt okazał się zbliżony do prognoz, co nawet przełożyło się na wzrost cen, a więc widać, że faktycznie obawiano się czegoś gorszego. Sam raport przełomem nie był. Nie zrewidowano w dół danych za luty, ale za to dokonano rewizji danych styczniowych pogłębiając opublikowany wtedy spadek liczby etatów.

Na rynku nie powinno robić to większego wrażenia, bo już wcześniej wyglądało na to, że gospodarka amerykańska najgorsze przeżywała właśnie na przełomie roku. Wygląda na to, że odczytów tak kiepskich jak w grudniu i styczniu już raczej nie będzie. Może być to pocieszenie, choć jeszcze nie musi oznaczać końca recesji. Wczoraj pojawiła się także wartość wskaźnika ISM dla sektora usług. Okazała się ona niższa od prognoz, co może smucić, ale i każe hamować bycze zapędy. Warto też zauważyć, że odczyt marcowy jest drugim z rzędu odczytem spadkowym po wzroście w grudniu i styczniu.