Jak zwykle analizę nastrojów amerykańskich autorów newsletterów prowadzi Mark Hulbert. Na bazie wskazań zawartych w tych newsletterach dotyczących zaangażowania na rynku został stworzony wskaźnik nastrojów. Po środowej sesji wynosił on 26,5 proc., a więc takie jest średnie zalecane zaangażowanie na rynku akcji. Ciekawe jest to, że ostatnio ono wyraźnie wzrosło (dwa tygodnie temu wskaźnik ten wynosił nieco ponad 8 proc.), mimo że sam rynek w USA od dwóch tygodni nie rośnie zbyt szybko. Wzrost optymizmu jest czynnikiem, który powinien być przez posiadaczy długich pozycji zauważony.
To jeszcze nie oznacza końca wzrostu, ale widać wyraźnie, że coraz więcej uczestników i obserwatorów rynku zaczyna przyjmować do wiadomości fakt istnienia wzrostów cen.Ten skok optymizmu w USA nie jest jeszcze rekordowy, ale może wyjaśniać słabą dynamikę ruchu cen na tamtejszych rynkach. U nas dynamika zmian jest większa, ale też trudno mówić tu o optymizmie. Baza pozostaje ujemna. To, co dało się zauważyć, to mniejsze powątpiewanie w zwyżkę cen. Jeszcze niedawno wartość bazy przekraczała -20 pkt. Teraz jest to zaledwie kilka punktów po ujemnej stronie. Także u nas więc część graczy powoli godzi się z tym, że mamy na rynku wzrost cen. Ciekawe, że zbiega się to z faktem, że ceny powoli zbliżają się do poważnego oporu położonego tuż nad 1900 pkt.
Jak jednak wiemy, nas opory szczególnie nie interesują. Skoro bowiem trwa zwyżka, to najciekawszym elementem wykresów są wsparcia. To ich ewentualne przebicie bździe sygnałem, który może wpłynąć na sensowność dalszego oczekiwania na wzrost cen.
Na razie do wsparć mamy sporo miejsca. Pierwszym bowiem poziomem, na którego przebicie obóz byków może zareagować, są okolice dołka na 1624 pkt (minimum z ubiegłotygodniowej środy). Na razie ceny są znacznie wyżej, a wiźc nie ma sensu rozwodzić siź nad szansami pokonania, bądę nie, kolejnego oporu.
Na koniec zdanie o wczorajszych danych. Po publikacji z 14.30, gdy okazało się, że w ubiegłym tygodniu złożono mniej wniosków o zasiłek dla bezrobotnych powiało optymizmem. Radość nie powinna być jednak zbyt duża, gdyż spadek liczby wniosków może wynikać ze specyfiki okresu przedświątecznego. Jeden odczyt to jeszcze zbyt mało, by uznać, że sytuacja na rynku pracy już tak szybko się nie pogarsza.