Rynek niemal zupełnie zamarł. To uśpienie jest ciekawe, gdyż ma miejsce w chwili, gdy dzieją się interesujące rzeczy w punktu widzenia analizy technicznej. O ile bowiem piątkowe notowania można uznać za nudne, o tyle cały tydzień już taki nie był.
W tym tygodniu miało miejsce ważne wydarzenie. Zaczęliśmy bowiem tydzień od przewagi kupujących, którzy w szybkim tempie doprowadzili do zbliżenia cen do okolic oporu. Ba, w środę mieliśmy okazję wyznaczać nowe maksima trwającego od trzech miesięcy trendu.
Można było mieć nadzieję, że może tym razem się bykom uda i wyskoczymy w końcu nad poziom oporu, co też byłoby tożsame z opuszczeniem konsolidacji, w jakiej przebywaliśmy już ponad dwa tygodnie. Nic z tego. Wspomniane zbliżenie do oporu miało miejsce na początku środowej sesji, a reszta tego dnia była już oglądaniem cofających się kupujących i rosnącej pewności siebie podaży.
W czwartek ceny już tylko spadały. No, może to za dużo powiedziane, bo większość czasu szły w bok, ale jednak podaż ponownie tego dnia zwyciężyła. Do piątkowych notowań przystępowaliśmy już nie z myślą o konsekwencjach pokonania oporu, ale z myślą skutków, jakie może przynieść wybicie się ze wspomnianej ponad dwutygodniowej konsolidacji dołem.
Każdy bowiem ma przed oczami coś, co przypomina formację podwójnego szczytu. Oczywiście o samej formacji, a więc i jej skutkach, będzie można mówić dopiero po zejściu cen pod poziom wybicia. Tym poziomem jest dołek ustanowiony 14 maja (1770).