To był ważny dla naszego rynku tydzień. Doszło bowiem do wybicia cen ponad poziom oporu na 1920-1930 pkt. Wcześniej kilka razy popyt się z tym poziomem zmierzał, ale nic z tego nie wynikało. Tym razem, po poniedziałkowym znacznym skoku cen, udało się. Powiało optymizmem. Jak pokazały kolejne dni, optymizmem nieco na wyrost.

Sytuacja techniczna nie jest dla byków zła. W końcu notowania w piątek zamknęły się nad przebitym oporem. Niemniej trudno uznać przebieg tej piątkowej sesji za optymistyczny. Sytuacja jest tym bardziej ciekawa, że słabość rynku pojawiła się tuż po tym, jak opublikowane zostały znacznie lepsze od prognoz dane makro dotyczące amerykańskiego rynku pracy. Jak wyjaśnić zagadkę cofnięcia się popytu zaraz po tym, jak pojawiły się, zdawałoby się, optymistyczne dane?

Czytając komentarze do tej publikacji, można odnieść wrażenie, że była ona zbyt optymistyczna, a przez to nierealna. Gdzie tkwi haczyk? Raczej nie w tym, że wyższa od prognoz okazała się stopa bezrobocia, bo przecież nikt nie zwraca na nią aż takiej uwagi, a przynajmniej nie takiej, jak na zmianę liczby etatów w sektorze pozarolniczym, a to właśnie ta zmiana zaskoczyła pozytywnie rynek.

Rozkładając dane na czynniki pierwsze, część analityków doszła do wniosku, że te dane za maj będą rewidowane w górę (zwiększenie skali spadku zatrudnienia). Przesłanką za takim oczekiwaniem, ich zdaniem, jest niższa od oczekiwanej skala spadku zatrudniania w przemyśle. Tym samym uznano, że w danych nie uwzględniono takich faktów, jak zwolnienia związane z bankructwami w branży samochodowej. Zakłada się więc, że ten czynnik ujawni się dopiero przy publikacji danych za czerwiec.

Choć takie wnioski mają uzasadnienie, że niekoniecznie musi to oznaczać, że dojdzie do poważnej rewizji majowych danych, to zauważmy, że wraz z danymi za maj opublikowano także rewizje danych poprzednich miesięcy. Tym razem, w przeciwieństwie do poprzednich publikacji, były to rewizje pozytywne, a więc zmniejszające skalę spadku zatrudnienia. Tempo pogarszania się sytuacji na rynku pracy spada i będzie to miało odzwierciedlenie w danych. Nie jest więc przesądzone, że oczekiwana rewizja wczoraj opublikowanych danych za maj będzie aż tak dotkliwa, jak obawia się tego część analityków. A więc i końcowy pesymizm jest nieco przesadzony.