Rozczarowania, bo zachowanie rynku zdecydowanie nie przypomina tego, jakiego oczekiwałoby się po wybiciu na poziomy nienotowane od ponad pół roku. Zamiast spodziewanej fali zakupów mamy kaszel popytu i pewnych siebie sprzedających.

Słabość rynku po wydawałoby się ważnym sygnale przewagi popytu jest z pewnością zastanawiające. Dla części graczy już nawet nie można mówić o zastanowieniu, ale o podstawie do działania. Brak poważnego popytu, który powinien po sygnale ciągnąć ceny w górę, kusi graczy do zagrywania przeciw tendencji. Ma to pewne uzasadnienie. Pułapka, a taką może okazać się fałszywe wybicie nad opór, jest równie ważnym sygnałem, co skuteczne pokonanie ważnego poziomu. Pytanie, czy obecnie możemy już uznać, że mamy do czynienia z pułapką. Przyznam, że mimo obserwowanego spadku formy byków chyba jest zbyt wcześnie, żeby przekreślać szanse na zysk posiadaczy długich pozycji. Cofnięcie cen ma miejsce, ale jest ono jeszcze zbyt małe.

Aby mówić o pełnym fiasku kupujących, a tylko taka sytuacja nas z punktu widzenia średnioterminowego interesuje, należy poczekać na moment, gdy ceny spadną pod poziom minimum majowej konsolidacji. Wtedy zostanie zanegowany cały ubiegłotygodniowy wzrost, który wywołał tyle nadziei. Gdyby taka sytuacja miała miejsce, można byłoby mówić o zmianie nastrojów na neutralne, a gracze szybcy mogliby się pokusić nawet o nastawienie negatywne, choć wiązałoby się to ze sporym ryzykiem. Brak publikacji danych makro sprawia, że poza notowaniami nie ma o czym dyskutować. Wczoraj tematem dyskusji były więc propozycje banku PKO BP dotyczące planów związanych z wypłatą dywidendy i nową emisją papierów.

Przypomnijmy, że planowana jest wypłata niemal całego zysku wypracowanego w roku ubiegłym (prawie 3 mld zł), a jednocześnie planuje się wyemitowanie akcji banku na kwotę 5 mld zł. Gdzie tu logika? Logika jest pokrętna, bo ma na celu wsparcie budżetu dochodami z dywidendy, ale jednocześnie bank ma być wsparty przez inne podmioty, nad którymi Skarb Państwa ma kontrolę, by nie stracić jej w PKO BP. Takie przelewanie z jednego w drugie, które w efekcie nieco sztucznie podniesie statystykę budżetu. Efektem jest spadek ceny banku o ponad 5 procent.