Wczoraj odbyła się jedna z aukcji amerykańskich obligacji. Można powiedzieć, że 30-latki poszły jak świeże bułeczki. To już druga udana aukcja i kolejna nie powinna już wzbudzać tyle emocji. Relacja popytu do podaży wyniosła wczoraj 2,68 przy średniej z trzech poprzednich aukcji wynoszącej 2,39. Wczorajsza oferta miała wartości 11 mld dolarów. Osiągnięta rentowność wyniosła 4,72 proc. i jak widać, takie poziomy są już dla inwestorów atrakcyjne. Inna sprawa, że pamiętać należy, że na rynku wtórnym nadal aktywny jest Fed skupujący papiery. Ostatnio nieco mniej, ale mówi się o możliwości zintensyfikowania zakupów.

Wczoraj opublikowano także dane o dynamice sprzedaży detalicznej w USA. Okazały się one zbliżone do prognoz, a sama sprzedaż nieznacznie wzrosła. Wiemy, że Amerykanie wykazują się ostatnio raczej niechęcią do poważniejszych zakupów. Sprzedaż detaliczna raczej nie będzie już mocno spadać, ale widać również, że podjęte przez administrację rządową wysiłki mające na celu stymulację konsumpcji na razie owocują stabilizacją konsumpcji. Można się więc zastanawiać, jak będzie pod tym względem wyglądała druga połówka roku, gdy „dopalacze” przestaną działać. Cała nadzieja w tym, że najprostsze rezerwy ograniczania konsumpcji zostały już wyczerpane, a siła przyzwyczajenia do prowadzonego sposobu życia będzie większa, co ograniczy możliwy spadek konsumpcji.

Dzisiejsza sesja będzie zapewne spokojna. Spodziewana niska aktywność raczej zniechęci do rzucania rynkiem. W trakcie sesji pojawi się kilka publikacji, ale żadna nie będzie poważnym czynnikiem mogącym wpłynąć na poziom cen na warszawskim parkiecie. Największa na to szanse ma publikowany tuż przed zakończeniem naszych notowań wskaźnik nastrojów konsumentów, ale dziś i on może być zbyt mało ważny, a prawdziwy handel powróci po weekendzie.