Niemal cała wtorkowa sesja przebiegła w taki sposób, że trudno byłoby wyłuskać coś ciekawego. Przyszła jednak ostatnia godzina sesji i wszystko uległo zmianie. Jest o czym pisać, choć właściwie niewiele się zmieniło. Początek notowań dokonał się na poziomie zbliżonym do poniedziałkowego zamknięcia. Później mieliśmy krótką chwilę przewagi popytu. Ceny udało się podnieść na nieco ponad 1 proc. Na większy wzrost zabrakło sił. Rynek przez resztę dnia poruszał się w wąskiej konsolidacji. Potem przyszła końcowa wyprzedaż, która zamieniła nudną sesję w falę spadku. Emocji było sporo, ale dotyczyły głównie graczy krótkoterminowych.
Gracze operujący w średnim terminie już od jakiegoś czasu tylko się przyglądają. Wsparcie jest zbyt nisko, by panikowaćSpokojny przez większość dnia przebieg wczorajszych notowań był w komentarzach tłumaczony oczekiwaniem świata finansów na wynik kończącego się dzisiaj dwudniowego posiedzenia Komitetu Otwartego Rynku w USA. Moim zdaniem, to lekka przesada. O ile bowiem w czasach niepewności co do decyzji FOMC faktycznie można mówić o wstrzymaniu się z decyzjami inwestorów, to teraz raczej nie ma wątpliwości co do tego, że stopy pozostaną na dotychczasowym poziomie. Taki jest zresztą wynik opinii analityków. Wprawdzie pojawiają się głosy, że ostatnie lepsze dane mogą wpłynąć na decyzję, ale to chyba raczej w pewnej perspektywie czasu. Na razie sygnały poprawy koniunktury wydają się zbyt wczesne, by z punktu widzenia władz monetarnych podejmować decyzję o zakończeniu okresu łatwego pieniądza.
Powoływanie się na ostatni raport o stanie rynku pracy to już mocno naciągany argument, gdyż ten raport nie był aż tak dobry, jakby to wynikało na pierwszy rzut oka. Z jednej strony mamy bowiem przekłamujący wpływ oddziaływania czynników sezonowych, który wpływa na zaniżoną wielkość spadku liczby etatów, a z drugiej - fakt znaczącego spadku liczby osób chętnych do podjęcia pracy, który jest punktem odniesienia dla wyznaczania stopy bezrobocia, a tym samym tę stopę sztucznie obniżający. Trudno bowiem uznać za pozytywny wzrost liczby osób, które przez słaby rynek pracy porzuciły nadzieję na zatrudnienie i pracy obecnie nie szukają. To z pewnością nie są czynniki, które miałyby już teraz sugerować podjęcie decyzji o podniesieniu stóp procentowych.