O przyszłości światowej gospodarki nadal decydują USA

Rozmowa z profesorem Edmundem S. Phelpsem, laureatem Nagrody Nobla z ekonomii w 2006 roku

Publikacja: 29.08.2009 01:11

O przyszłości światowej gospodarki nadal decydują USA

Foto: GG Parkiet

[b]Wielu uznanych ekonomistów akademickich nie pali się do rozmowy o obecnym kryzysie. Czy to dlatego, że nie przystają do niego tradycyjne teorie ekonomiczne?[/b]

Jestem zszokowany słowami, że wielu ekonomistów akademickich odmawia rozmowy na ten temat. Nie wiem, dlaczego tak jest. Uważam natomiast, że modele używane w przeszłości do opisywania gospodarek i sektora finansowego poważnie oderwały się od rzeczywistości.

[b]W dyskusji o kryzysie i sposobach jego przezwyciężania dominuje jeden paradygmat – keynesistowski. Jednym z podstawowych jego elementów jest twierdzenie, że rząd powinien starać się wypełnić lukę w popycie stworzoną przez spadek konsumpcji prywatnej. Uważa Pan ten paradygmat za właściwy?[/b]

Nie jest on całkiem nie do zaakceptowania. Ja wolę mówić o planach stymulacyjnych i planach banków centralnych, używając innych modeli. Nie trzeba być keynesistą, by uważać je za zasadne.

[b]Trwa dyskusja, jak przebiegać będzie wychodzenie Stanów Zjednoczonych z recesji. Ożywienie mieć będzie kształt V, U czy W? [/b]

Nie mamy deterministycznej gospodarki. To gospodarka kreatywna. Przyszłe perspektywy są niewiadome. Jeśli prosi mnie pan o przewidzenie bliskiej przyszłości, jest to problematyczne, ponieważ nie sądzę, by jakakolwiek taka próba mogła być wiarygodna. Z drugiej strony mam kilka przemyśleń.Jesteśmy blisko odbicia się od dna. Gdy będzie ono za nami, wzrośnie zaufanie. Będzie ładny skok na wyższy poziom aktywności gospodarczej. Nie rozumiem, czemu niektórzy prognozujący przewidują ożywienie w kształcie litery W. Jest to nieco zagadkowe. Przyjmuję, że może być w międzyczasie większa koncentracja niekorzystnych czynników. Nie sądzę jednak, by odsunęło to w czasie koniec recesji.

[b]Czyli USA nie grozi przypadek japoński, to jest dłuższy czas, nawet kilka lat, bardzo nikłego tempa wzrostu gospodarczego?[/b]

Tego nie powiedziałem. Powiedziałem, że będzie ładny skok aktywności gospodarczej. Potem zobaczymy, ile dynamizmu jest w amerykańskiej gospodarce. Podchodzę do tego trochę z przygnębieniem. Amerykańska gospodarka przeżywała tylko jeden okres innowacyjności, od kiedy komputery trafiły do domów, a był to boom internetowy późnych lat 90. Poza nim nie dostrzegam dużej dozy innowacyjności. Nie mówię, że nie ma jej w ogóle (prawdopodobnie USA są najbardziej innowacyjne na świecie), lecz nie sądzę, by to był dobry czas dla amerykańskiego kapitalizmu. Sektor przedsiębiorstw ma potężną obsesję krótkoterminowości, spółki planują na nie dłużej niż jeden kwartał. Sektor finansowy nie został tak zrestrukturyzowany, by móc finansować firmy w innowacyjnych przedsięwzięciach. Nie widzę, by sektor publiczny robił wiele, aby zwiększyć dynamizm gospodarki. Nie wierzę, by reforma opieki zdrowotnej zwiększyła innowacyjność służby zdrowia czy przedsiębiorstw farmaceutycznych. Mówi się wiele, że inicjatywy ekologiczne otworzą nową erę dla gospodarki – ja myślę, że jeszcze na to poczekamy.

[b]Czyli w krótkim terminie powinniśmy oczekiwać poprawy sytuacji, ale dalszy jej rozwój, na przykład w przyszłym roku, nie jest pewny?[/b]

Być może bezrobocie opadnie z powrotem do 8–8,5 proc. – w bliskiej przyszłości, to jest za rok lub dwa. Potem pytanie będzie sprowadzało się do tego, jak wiele dynamizmu jest w gospodarce.

[b]Czy tego dynamizmu nie będą mogli przysporzyć konsumenci, którzy stopniowo zwiększają swoje oszczędności i odbudowują majątek?[/b]

To prawda, że popyt konsumpcyjny ma poważne znaczenie. Ale konsumenci nie dadzą rady podźwignąć gospodarki bez inwestycji. Jeśli inwestycje nie wzrosną, to i konsumpcja nie wzrośnie. Gospodarstwa domowe nie będą przecież wydawać więcej niż zarabiają. Na razie oszczędzają 4–5 proc. dochodu. W długim terminie, gdy gospodarstwa domowe odbudują swój majątek, popyt konsumpcyjny wzrośnie. Potencjalnie może dodać siły gospodarce. Ale w krótkim terminie będzie on stanowił kolejny hamulec.

[b]Czy zgadza się Pan z tymi ekonomistami, którzy uważają, że najważniejszy impuls do ożywienia światowej gospodarki nadejdzie nie z Ameryki, ale z Azji?[/b]

Być może ten pogląd jest słuszny. Ale dla mnie jest zbyt skrajny. Nie wydaje mi się, by amerykańska gospodarka straciła swój dynamizm. Myślę, że szybki wzrost Chin i Indii jest w dużej mierze nadinterpretowany. Przecenia się ich innowacyjność. Nie sądzę, by Indie były bardzo innowacyjne. Gdyby były, byłyby bogate, a są jednym z najbiedniejszych krajów na planecie. Chiny rozwijały się świetnie, ale można to w dużym stopniu przypisywać wielkim szansom, jakie otrzymały, na przykład dzięki adaptacji zachodnich technologii. Poszczególne branże mogły zwiększyć produktywność trzy- albo i dziesięciokrotnie. Nie stało się to w jeden dzień, to długi proces. Są w Chinach innowacyjne spółki, ale to mała część gospodarki.

[b]Czyli o przyszłości światowej gospodarki zdecyduje Ameryka?[/b]

Odpowiedź brzmi: tak. Przez następne kilka dekad (jedną lub dwie lub trzy) jestem pewny, że tak będzie. Aczkolwiek z zastrzeżeniem, że mogą tej pozycji zagrozić turbulencje spowodowane przez potencjalne ofiary niesprawiedliwego rozwoju na międzynarodowej arenie finansowej, spekulacyjne ataki na dolara, impas w Waszyngtonie, dotyczący deficytu budżetowego. Są niebezpieczeństwa i pułapki, które mogą uczynić dekadę bardzo złą dla USA. Podstawowy scenariusz jest jasny, ale istnieje też możliwość spełnienia się tego o wiele czarniejszego.

[b]W tym jasnym scenariuszu, jakiego wzrostu PKB można się spodziewać w kolejnych latach?[/b]

Oczekiwałbym, że wrócimy bardzo szybko do wzrostu o 2,5 proc. na rok, ale z dużym bezrobociem. Wzrost PKB może być akurat taki, by utrzymać bezrobocie na stałym poziomie.

[b]Czy takie tempo wzrostu Ameryka może mieć już w przyszłym roku?[/b]

Jest bardzo trudno powiedzieć dokładnie, jaki będzie przyszły rok. Powiedziałem, że spodziewam się ładnego odbicia. Godny wzrost może zacząć się w pierwszym, drugim bądź trzecim kwartale 2010 r. Będą poprawiały się nastroje, trzeba będzie zwiększać produkcję, by zapełnić luki w zapasach. Nie wiem, jak długo to potrwa. W każdym razie bezrobocie pozostanie na poziomie 7–8 proc. przez dwa lata.

[b]Wspomniał Pan o restrukturyzacji sektora bankowego. Co miał Pan na myśli?[/b]

Potrzeba nam nowego rodzaju banku, takiego jak dawniej. Na przykład banki kupieckie, takie jak w Szkocji w XVIII i w Anglii w XIX w., które finansowały duże inwestycje. Być może wsparcie rządu trochę dziś pomoże.

[b]Co jeszcze, Pana zdaniem, powinien obecnie zrobić rząd?[/b]

Wprowadzić dopłaty do zatrudnienia osób w młodym wieku. Płacić pracodawcom za utrzymanie obecnego poziomu ich zatrudnienia. Aby nie odchodziły, ale także aby firmy zatrudniały jeszcze więcej takich pracowników. Lubię przywoływać przykład Singapuru. Wprowadził on taki program w marcu. PKB tego kraju jest dziś o 8 proc. niżej rok do roku, a bezrobocie wzrosło tylko z 2 do 3 proc. W USA PKB jest o jakieś 8,8 proc. niższy niż rok temu, ale bezrobocie poszło w górę z 4 do 9,4 proc. Można było tego uniknąć. Trzeba było wprowadzić to rozwiązanie w styczniu, a nawet przed rokiem. Wzrost bezrobocia przyspieszył po upadku Lehman Brothers.

[b]A czego oczekuje Pan teraz od Fedu? Czy można już powiedzieć, kiedy powinien on przystąpić do wycofywania się ze skrajnie niskich stóp procentowych i innych form luzowania polityki pieniężnej?[/b]

Fed poczeka aż będą dowody, że gospodarka zaliczyła dno, a potem będzie czas, by – stopniowo – likwidować ogromne nadwyżki pieniądza. Nie należy oczekiwać, że w ciągu kilku tygodni przesunie góry.

[b]Kiedy zatem może zostać ogłoszona „strategia wyjścia” z programów pobudzających rynki kredytowe?[/b]

Prawdopodobnie za dwa, trzy, cztery miesiące.

[b]Nie można w tym momencie nie zapytać o inflację. Wielu ekonomistów – ostatnio inny laureat Nobla, Gary Becker – zauważa, że to może być główny problem Stanów Zjednoczonych po wyjściu z recesji. Czy Pan też spodziewa się wzrostu inflacji?[/b]

Pewna zwyżka inflacji jest możliwa w ciągu następnego roku lub dwóch. Wraz ze wzrostem stopy inflacji Fed będzie stawał się coraz bardziej bojowy – w sposób stopniowy. Jest ogromna płynność „do wycofania”. Napędza ona wysokie ceny akcji oraz wiele nadziei, ale jest tymczasowa, nie może zostać na dłużej.

[b]Dziękuję za rozmowę.[/b]

Komentarze
Co martwi ministra finansów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Zamrożone decyzje
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów