Zachęty inwestycyjne dla potencjalnych inwestorów chcących wziąć udział w budowie polskiej elektrowni atomowej mogą łatwo i szybko spotkać się z zarzutem pomocy publicznej. I trzeba mieć tego świadomość. Dlatego najlepszą, a jednocześnie bezpieczną zachętą będzie stworzenie przejrzystego, jasnego i zrozumiałego prawa, które z jednej strony da komfort i poczucie bezpieczeństwa stronie polskiej, z drugiej natomiast stanie się swoistą rękojmią dla potencjalnych partnerów zagranicznych. Tylko wtedy będą oni mogli powiedzieć: - Wchodzimy w to przedsięwzięcie na 30 lat, ale już teraz znamy wszystkie warunki i wiemy, co się stanie, gdy będziemy z niego wychodzić.
[srodtytul]Brak nam kompleksowego aktu prawnego[/srodtytul]
Polskie prawo energetyczne było pisane w czasach, kiedy nie myśleliśmy o energetyce atomowej. I w związku z tym nie została ona w ogóle w tym prawie ujęta jako proces inwestycyjny. Mamy co prawda prawo atomowe, zawierające pewną liczbę przepisów dotyczących na przykład składowania substancji rozszczepialnych czy radiacji. Z pewnością nie jest to jednak akt prawny, którego potrzebuje nasz kraj, by przeprowadzić tak skomplikowane przedsięwzięcie, jak budowa, uruchomienie i eksploatacja elektrowni jądrowej. Do tego niezbędna jest kompleksowa i kompletna specjalna ustawa, która szczegółowo ureguluje cały proces inwestycyjny związany z budową elektrowni. I zajmie się konsekwencjami tego procesu na gruncie tych wszystkich obszarów prawa, których będzie on dotyczył. Mamy już w Polsce przykład takiego podejścia do procesu tworzenia prawa, i to przykład udany - ustawę o inwestycjach w zakresie terminalu regazyfikacyjnego skroplonego gazu (LNG) w Świnoujściu. Przeczytawszy tę ustawę od początku do końca, każdy zauważy, że została stworzona w jednym konkretnym celu - przejrzystego i czytelnego uregulowania całego procesu inwestycyjnego praktycznie krok po kroku. Ma to umożliwić ostateczne zakończenie i oddanie do eksploatacji terminalu LNG w czerwcu 2014 roku, zgodnie z rządowym planem. I dokładnie tego samego Polska potrzebuje teraz dla procesu budowy elektrowni atomowej.
Już słyszę chór głosów argumentujących, że tworzenie ustaw tego typu to w pewnym sensie burzenie czystości legislacyjnej. I rzeczywiście. My, prawnicy, jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że jeśli zajmujemy się kwestią zamówień publicznych, sięgamy po ustawę o zamówieniach publicznych lub ewentualnie przepisy o partnerstwie publiczno-prywatnym, a jeśli interesuje nas pozwolenie na budowę, wertujemy odpowiednie przepisy administracyjne. Niemniej jednak twierdzę, że tylko stworzenie jednego aktu prawnego, dobrze przemyślanego i kompleksowego, pozwoli nam uniknąć wielu kosztownych błędów, przeszkód i opóźnień w procesie budowy i uruchamiania elektrowni jądrowej, a potem w trakcie jej eksploatacji.
Inwestorzy powinni mieć możność zapoznania się z tym aktem, zanim w ogóle podejmą decyzję o udziale w przedsięwzięciu. Tworząc taką regulację, nie będziemy zresztą wyjątkiem na arenie międzynarodowej. Jakiś czas temu miałem okazję komentować projekt takiej właśnie litewskiej ustawy specjalnej dotyczącej budowy nowej elektrowni atomowej na Litwie w Visaginas. Przepisy weszły w życie w 2007 roku. Tworzenie mikrokodyfikacji całego procesu w postaci jednego aktu prawnego i kilku rozporządzeń to kierunek, w jakim podąża dzisiejsza legislacja w przypadku szczególnie rozległych, a przez to skomplikowanych przedsięwzięć gospodarczych.