Być może po części to wynik braku ciekawych publikacji danych makro, a być może także obserwacja tego, jak rozgrywana jest piłka po drugiej stronie oceanu. W końcu to tam w piątek pojawiły się optymistyczne dane, które wbrew pierwszym reakcjom nie wywołały euforii.

Co do wymowy raportu o stanie rynku pracy w USA oraz jego wpływie na dalszy los rynków miałem okazję się już wypowiedzieć w "Weekendowej…" zamieszczonej na stronach internetowych "Parkietu". Tu streszczę to tylko stwierdzeniem: "wiele hałasu o nic". Dane przełomem nie były i jeszcze wiele czasu upłynie, zanim sytuacja będzie tak dobra, jak chcieliby tego optymiści. Problem w tym, że dla rynku akcji, im bardziej optymistyczne dane, tym sytuacja groźniejsza. Kto jest więc optymistą? Ten, kto liczy na dalszy wzrost cen, czy ten, który pragnie poprawy sytuacji makroekonomicznej? W obecnych czasach to nie jest to samo.

Lepsze dane bowiem to bardziej realna możliwość zakończenia luźnej polityki monetarnej w USA, a tym samym odejście od gry w ramach carry trade i w konsekwencji wycofanie kapitału z rynków bardziej ryzykownych. W tej chwili wygrywają optymiści rynkowi,a więc ci, którzy liczą na dalszą zwyżkę, gdyż opublikowane dane nie przesądzają o rychłej zmianie polityki prowadzonej przez Fed.

Powraca też problem skali optymizmu. Nie ma pełnej zgody co do tego, jak obecnie oceniać nastroje. Moim zdaniem, które podzielam z Markiem Hulbertem, nie można powiedzieć, że optymizmu nie widać, ale jego poziom nie jest jeszcze skrajny. Także zmiany na rynku nie wskazują, byśmy mieli za sobą fazę ufności w inwestycje na rynku akcji. Tym samym skłania to do wniosku, że trend, jaki się rozpoczął z końcem ubiegłej zimy, jeszcze się nie zakończył.

Nie oznacza to, że nie może się pojawić korekta, ale wydaje się, że szczyt, jaki został wyznaczony w ostatni piątek, nie kończy trendu. Czy będzie pokonany w tym tygodniu czy za miesiąc, to już jest mniej ważne. Analiza nastrojów jest subiektywna, choć mierniki starają się ją zobiektywizować, a więc jest tylko wskazówką natury ogólnej. Zawsze ostateczną odpowiedź dają nam ceny.