Dolar się umacnia, spadają ceny na rynkach surowcowych, spadają ceny obligacji (rośnie ich rentowność, a więc rynkowe stopy procentowe po długiej stronie krzywej), a w tym czasie rosną ceny na rynku akcji. To nowa jakość. Tłumaczenie zmian na rynku akcji, które mają miejsce przy małej aktywności jest trudne. Tym bardziej, że dzieje się to w dniu, w którym nie pojawiły się żadne ciekawe publikacje danych makro. W komentarzach w Stanach przewija się więc wątek rekomendacji. Morgan Stanley podniósł swoją dla papierów Alcoa, a Barclays podniósł swoją dla Intela. Pytanie, czy takie informacje mają znaczenie dla całego rynku i tłumaczą zmiany w nastrojach jego uczestników? Mam wątpliwości. Był to kolejny nudny dzień, w którym poza początkiem niewiele się działo.

Dziś może być nieco lepiej, ale też fajerwerków nie należy oczekiwać. Pojawią się dane makro, które czasem mają siłę wpłynąć na poziom notowań. Także naszego rynku. Ale w tym wypadku sytuacja jest bardziej skomplikowana, gdyż te dane pojawią się dopiero w drugiej części sesji lub tuż przed zamknięciem. O 14:00 poznamy bazową dynamikę cen na poziomie konsumentów w Polsce, a pół godziny później opublikowana zostanie druga rewizja dynamiki amerykańskiego PKB w III kwartale. Tym razem wielkich zmian względem dotychczasowych publikacji nie należy oczekiwać. O 16:00 pojawią się dane o sprzedaży domów na rynku wtórnym. To może być dziś najważniejsza publikacja, bo niesie za sobą największą dawkę niepewności. Wtedy też pojawi się indeks cen nieruchomości w wersji FHFA, ale tu reakcji rynku raczej nie będzie.

Start nawet blisko wczorajszego zamknięcia, ale na plusie przybliży wykres do górnego ograniczenia konsolidacji, w którym znajduje się on już od paru dni. Jest więc szansa na wybicie, co potencjalnie mogłoby rozruszać rynek. Brak spadku cen oddala negatywne scenariusze. Przynajmniej na jakiś czas. Można się domyślać, czy nie są to tylko zagrywki pod zakończenie roku. Wsparciem nadal pozostaje dolne ograniczenie konsolidacji na poziomie dołków z ostatniego piątku.