Za powód do wzrostu podano odczyt wskaźnika zaufania konsumentów. Być może, choć trzeba zauważyć, że zaraz po publikacji ceny nie skoczyły w górę niczym rącza kozica. Zatem za poprawą notowań nie stoi tylko lepsza wartość wskaźnika dotyczącego sytuacji konsumentów. Inna sprawa, że nadal relatywnie niezła wartość tego wskaźnika opiera się głównie na subindeksie oczekiwań. Ocena bieżącej sytuacji się wprawdzie poprawia, ale tu mamy zmianę z 28,2 do 30,2 pkt. Natomiast subindeks oczekiwań wzrósł z 77,4 do 85,3 pkt. Raz, że bezwzględna wartość oceny przyszłości jest wyraźnie wyższa od oceny bieżącej, a dwa że tempo poprawy jest wyższa. Wnioski? Amerykanie sądzą, że wprawdzie obecnie jest kiepsko, ale z czasem sytuacja wyraźnie się poprawi. Życie z optymistycznym nastawieniem jest przyjemniejsze, ale narażone może być na rozczarowania. Oczekiwania co do przyszłości to jedno, a szansę na szybką poprawę, to drugie.

W kontekście rynku nieruchomości warto wspomnieć o części publikacji dotyczącej planów najbliższych poważnych zakupów. O ile w ostatnich trzech miesiącach rośnie liczba respondentów planujących zakup samochodu, to jednocześnie maleje liczba planujących zakup domu. Obecnie współczynnik ten spadł do mniej niż 1,9 proc., a więc najniższego poziomu od grudnia (1,7) 2009 roku. W takiej sytuacji optymistyczne oczekiwania wobec rynku nieruchomości nie są uzasadnione. Tym bardziej, że zmiany cen nadal nie są pozytywne, a ostatnie zmiany w stanie zapasów sprawiają, że na trwałą poprawę cen na rynku nieruchomości trzeba jeszcze poczekać.

Dzisiejsze notowania zaczniemy od wzrostu cen i pojawi się oczekiwanie na atak na poniedziałkowy szczyt (2309). Jeśli zostanie on pokonany, będzie można mówić o formacji podwójnego dna. Można się nią posłużyć, ale warto pamiętać, że pojawienie się formacji nie zapewnia ruchu wzrostowego, ale jedynie sugeruje możliwość jego pojawienia się. To byłby także test dla byków. Ceny zaraz po wybiciu nie powinny się cofnąć.