Średnia zmiana tego indeksu w grudniu na przestrzeniu ostatnich 34 lat, czyli od początku jego istnienia, jest dodatnia i wynosi 3,5 proc. Pod tym względem dwunasty miesiąc roku ustępuje tylko siódmemu. Lipiec ma obecnie najwyższą średnią, która jest o 0,1 pkt proc. wyższa i wynosi 3,6 proc. Różnica jest niewielka, a co najbardziej istotne – statystyki te są powtarzalne. Na 34 przypadki w 24 przypadkach grudzień kończył się zwyżką indeksu, a tylko w 10 dochodziło do zniżek. 70-proc. trafność to bardzo wysoki wskaźnik. W tym kontekście nie dziwi fakt, że przy okazji ostatniego miesiąca roku mówi się o sezonowych anomaliach – rajdzie św. Mikołaja i efekcie grudnia.
Biorąc pod uwagę tylko wzrostowe grudnie, średnia zwyżka WIG-u wynosi w nich 6,4 proc. Średnia spadkowych wynosi natomiast -3,3 proc., więc wartość oczekiwana wyraźnie faworyzuje byki. Faworyzacja statystyczna nie jest jednak tożsama z pewnością. 10 spadkowych grudni pokazuje, że średnio raz na trzy lata jednak efekt sezonowy może nie wystąpić. Co jednak ciekawe mamy aktualnie do czynienia z najdłuższą serią efektów grudnia w historii GPW. Końcówka roku kończy się bowiem na plusie regularnie od 2019 r. Najlepszy był 2020 r., gdy WIG zyskał aż 8,3 proc. W 2023 r. dorobek wyniósł ponad 5,5 proc., w latach 2021-2022 ponad 2 proc., a w pozostałych przypadkach stopa zwrotu nie przekroczyła 1 proc. Trudno powiedzieć, czy zadziała teraz prawo sesji, czy będzie wyjątkiem potwierdzającym regułę. Osadzając jednak historię w aktualnej sytuacji technicznej, można liczyć na przybycie św. Mikołaja. Dlaczego?
Na naszym rynku trwa hossa. Od trzech lat WIG jest w układzie wzrostowym. Potwierdzają to położone coraz wyżej lokalne dołki i szczyty, a także rosnące średnie z 50 i 200 sesji. Te ostatnie stanowią skuteczne poziomy wsparcia. Mogliśmy się o tym przekonać w listopadzie. WIG dwukrotnie testował szybszą średnią i dwukrotnie w rejonie tej bariery aktywował się popyt. W efekcie koniec minionego miesiąca należał do byków. WIG ruszył w górę i w piątek po południu zbliżył się do 112 000 pkt na odległość zaledwie 39 pkt. Historyczny szczyt jest więc na wyciągnięcie ręki – 114 107 pkt. Przy wspomnianych statystykach historycznych jego osiągnięcie nie powinno być problemem. W ujęciu procentowym brakuje niecałych 2 proc., a przecież średnia wzrostowych grudni to 6,4 proc. Scenariusz wyjścia na nowe szczyty wspiera też zachowanie popularnego oscylatora MACD. W wyniku listopadowej korekty zszedł on bowiem do linii 0 i zaczął cyklicznie zawracać.