Brak wyraźnej tendencji wyraźnie utrudnia wskazanie jednego kierunku, który byłby uznany za bardziej prawdopodobny. Stąd zresztą aktualne nastawienie. Pewną niewielką przewagę można przyznać niedźwiedziom, ale tylko dlatego, że ostatnio mieliśmy nastawienie negatywne i być może jeszcze do niego powrócimy. Poważnych argumentów za zaangażowaniem po jednej ze stron nie ma. Spadek cen się zatrzymał, ale odbicie jest zbyt małe, by mówić o wzroście cen i ruchu w kierunku szczytów trendu. Jeszcze nie teraz.
Jeśli chodzi o wczorajsze publikacje danych makro, to za wiele nie ma do powiedzenia. Wartość ISM dla amerykańskiego sektora przemysłu była zbliżona do prognoz. Wskaźnik lekko spadł, ale nie ma jednego czynnika, który by za tą zmianę wyraźniej odpowiadał. Obniżyły się nieco subindeksy zapasów i importu. W kontekście piątkowego raportu o stanie rynku pracy warto spoglądać na zmianę subindeksu zatrudnienia. Ten wzrósł z 58,5 do 59,8 proc. Czyli sytuacja na rynku pracy się polepsza? Tak, ale to nie z tego powodu i nie na długo. Czynnikiem, który w tej chwili ma największy wpływ na ilość etatów z sektorze pozarolniczym, jest spis powszechny. Także i tym razem należy oczekiwać, że zatrudnienie wzrośnie o kilkaset tysięcy osób. Nie jest to jednak czynnik trwały i wkrótce będzie miał on negatywne konsekwencje dla liczby etatów w gospodarce.
Zaskoczyła dynamika wydatków na inwestycje budowlane. Jeśli nie zostanie ona w kolejnych miesiącach wyraźnie skorygowana, to może mieć pozytywny wpływ na dynamikę PKB w II kwartale. Dziś czekają nas dane o dynamice cen na poziomie europejskich producentów, o liczbie wniosków o kredyt hipoteczny w USA, a także planowych zwolnieniach przez amerykańskie przedsiębiorstwa. Tuż przed zamknięciem poznamy zmianę liczby podpisanych umów kupna/sprzedaży domów w USA.