Wczorajsza sesja była piątą kolejną sesją, w trakcie której cena zamknięcia zjechała pod poziom otwarcia. Była sesją, w trakcie której cena wyszła nad poziom szczytu poprzedniego dnia i spadła, kończąc dzień pod poziomem minimum dnia poprzedniego. Była sesją, w trakcie której cena zbliżyła się do poziomu poprzedniego lokalnego szczytu, ale nie zdołała go sforsować i się cofnęła na niższe poziomy.
Nie była to sesja podobna w przebiegu do tej z ostatniego czwartku, ale nie zmienia to faktu, że popyt nie pokazał niczego dobrego. Poranne podejście w okolice oporu dokonane zostało za pomocą trzech krótkich skoków ceny. Nie był to systematyczny wzrost wynikający z przewagi kupujących, który byłby podstawą do optymizmu, ale trzech krótkich strzałów popytu przedzielonych powolnym osuwaniem się rynku. Po trzecim strzale nie pojawił się kolejny, a rynek w końcu zaczął wyznaczać minima dnia.
Takie zachowanie zdecydowanie nie sprzyja pozytywnemu myśleniu. Czy to koniec prób byków? Wczoraj popyt nie pokazał się z dobrej strony, ale dziś to dziś. Być może ktoś z kupujących będzie chciał coś wykrzesać.
Na razie jednak wygląda na to, że łatwiej jest wykrzesać coś z podaży. Tym bardziej że obóz niedźwiedzi ma kuszącą perspektywę spadku cen pod okolice 2330-2340 pkt. Ta strefa wynika z dwóch przesłanek. Po pierwsze, to był poziom wybicia wzrostu z początku czerwca, który później zdał egzamin jako wsparcie (dołek z 11 czerwca na wykresie godzinowym). Można przypuszczać, że teraz pora na kolejny test.
Po drugie, okolice 2340 pkt minimum z ostatniego piątku. Jeśli cena spadłaby pod to minimum, to na wykresie godzinowym pojawiłaby się formacja podwójnego szczytu. Dla niedźwiedzi to bardzo kuszące, tym bardziej że pojawienie się formacji wiązałoby się równocześnie z przełamaniem linii trendu opartej na dołkach z ostatnich kilku tygodni. Sama linia nie jawi mi się jako szczególnie ważne wsparcie, ale jej przełamanie byłoby ciekawym potwierdzeniem słabości rynku.