Ostatnia sesja tygodnia niczego nie wyjaśniła, choć wprowadziła pewien czynnik niepewności, który sprawi, że weekendowe analizy graczy będą szczególnie wytężone. Cały tydzień zakończył się spadkiem WIG20. Tak w ujęciu porównującym tylko piątkowe zamknięcia, jak i zamknięcie z piątku z poniedziałkowym otwarciem.
Tydzień rozpoczął się od wzrostu cen i zbliżenia do poziomu poprzedniego lokalnego szczytu. W poniedziałek jednak nic się nie wydarzyło, a cała sesja to właściwie jedna długa i nudna konsolidacja.
We wtorek ponownie popyt zaczął z animuszem, ale skończyło się w wyraźnie gorszych nastrojach. Zaczęliśmy się oddalać od poziomu szczytu. Pojawiły się wątpliwości, czy przypadkiem nie dochodzi do formowania się kształtu podwójnego szczytu. Z ogłoszeniem formacji należało poczekać do wybicia pod poziom dołka znajdującego się między budującymi formację szczytami. Takie wybicie pojawiło się na koniec notowań w środę. Co ważne, środowe wahania to także przerwa w wykresie i mała luka bessy, choć w tym wypadku jej znaczenie jest ograniczone.
Powodem jest to, że luka nie pojawiła się w trakcie trendu, ale w trakcie kreślonej od paru tygodni konsolidacji. Trudno w takiej sytuacji mówić o przyspieszeniu ruchu, skoro żadnego ruchu nie ma, a wykres poddaje się znaczącym wahaniom, to zaś ma związek z częstą zmianą nastrojów rynkowych.
Środowe wybicie z formacji nie było zbyt mocne, ale w czwartek zostało potwierdzone pogłębieniem ruchu. Samo pogłębienie także mocne nie było, ale formacja stała się faktem. Teraz sprawą otwartą jest to, czy sygnał wynikający z formacji będzie skuteczny. Formacja nosi to samo piętno, o którym była mowa w przypadku luki. Jej wiarygodność jest ograniczona ze względu na panujący trend boczny w średnim terminie. Okolicznością łagodzącą jest fakt, że spadek cen, jaki miałby być wynikiem pojawienia się formacji, nie miałby doprowadzić do wybicia poza obszar wspomnianego trendu bocznego. Realizacja formacji nie zmieniłaby zatem sama w sobie układu sił.