Wydarzeniem dnia było zejście cen pod poziom czwartkowego minimum sesji, a więc kolejny raz rynek próbował skusić nas na zmianę nastawienia z pozytywnego na neutralne lub negatywne. W czwartek taka akcja się nie powiodła, gdyż w końcówce ceny mocno skoczyły w górę. W piątek także się nie powiodła. Druga część sesji była bowiem wyraźnie lepsza od pierwszej i ceny z łatwością powróciły nad czwartkowe minimum. Tym samym dzień i cały tydzień zakończyły się nastawieniem pozytywnym, choć przecież zmian było kilka.
Ogólnie tydzień można uznać za ciekawy. Zaczynaliśmy go, mając świadomość, że zakres zmian zwiera się w przedziale 2450-2500 pkt. Na początku tygodnia były próby wyjścia górą, co mogłoby być uznane za próbę wybicia z formacji podwójnego dna. Te zakończyły się porażką popytu. Druga część tygodnia była tego konsekwencją. W czwartek o poranku ceny jeszcze flirtowały z oporem, ale popyt nie dał rady, więc do akcji przystąpiła podaż. Szybki ruch sprowadził je w okolice wsparcia. Jak już wspomniałem, nie udało się ostatecznie wybić cen na niższe poziomy. Także wczoraj.
Efekt? Nieudane wybicia nie pozwalają na stanowcze stwierdzenie, że któraś ze stron przejęła inicjatywę. Raz popyt, raz podaż sobie nie radziły. Przed tymi słabymi wybiciami można było zakładać, że zejście cen pod 2450 pkt będzie jasnym sygnałem. Teraz widać, że jasność sygnału jest dyskusyjna. Nie bez znaczenia jest także fakt, że próby wybicia pod poziom wsparcia dokonywane były przy niewielkiej aktywności graczy. Można to tłumaczyć okresem urlopowym, choć i ostatnio bywały sesje, na których obrót miał przyzwoitą wartość.
W końcówce tygodnia na notowaniach zaciążyła wymowa danych z USA. Okazało się, że sytuacja na rynku pracy się nie poprawia, a wzrost liczby nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych okazał się przykrą niespodzianką. Zaskakujące były również dane o aktywności przemysłu w rejonie Filadelfii. Sugerują one, że zaplanowana na początek września publikacja wskaźnika ISM dla sektora przemysłowego będzie przykrą formalnością zmierzenia się z poziomem 50 proc., który uznawany jest powszechnie za graniczny dla ekspansji. W nadchodzącym tygodniu zamieszanie mogą wywołać dane o sprzedaży domów w USA oraz zaplanowana na piątek publikacja zrewidowanej dynamiki amerykańskiego PKB w II kwartale.