Co do danych, to w serwisach panuje małe zamieszanie, czego właściwie można się po nich spodziewać. Jedni wskazują na raport ADP, który nie był pomyślny i raczej sygnalizuje pojawienie się problemów w sektorze prywatnym, który już nie chce zatrudniać. Tymczasem inni podnoszą, że raport ADP nie jest szczególnie dokładny i charakteryzuje się systematycznym błędem, a więc jego wymowa jest przesadzona. Sektor prywatny jest w lepszej kondycji niż sugeruje to raport, czego pośrednim dowodem jest wysoka wartości wskaźnika ISM dla przemysłu, a w szczególności wzrost jego subindeksu opisującego tendencje w zatrudnieniu.
Czego się więc trzymać? Ja należę do grupy tych, którzy nie wieszczą kolejnej katastrofy. Obecnie oficjalne prognozy mówią o spadku liczby etatów o ok. 100k, za co odpowiada redukcja osób zaangażowanych w projekt spisu powszechnego. Oczekuje się, że sektor prywatny stworzył ok. 40k nowych miejsc pracy. Wcześniej oczekiwano, że skala poprawy w sektorze prywatnym będzie jeszcze mniejsza. Myślę, że dane mają szansę nas pozytywnie zaskoczyć. Rynek w ostatnich tygodniach zrobił się bardzo ostrożny w swoich oczekiwaniach sondując, czy za rogiem nie kryje się druga fala recesji. Wskaźnik ISM wskazuje, że obawy są na razie przesadzone. Jeśli potwierdzi to rynek pracy (wzrost etatów w sektorze prywatnym o 40k lub więcej), to nastroje się wyraźnie poprawią.
A co się stanie, jeśli dane okażą się słabsze? Reakcja nie powinna być zbyt duża. Niektórzy przykładają do tej publikacji znaczną wagę, gdyż ma ona podobno być decydująca w układzie czynników, które mogą zadecydować o wdrożeniu nowego planu luzowania ilościowego przez Fed. Myślę, że w tej chwili taki odbiór danych jest przesadzony. Publikacja ISM wyraźnie zachwiała trend słabszych danych i w tej chwili Fed raczej nie będzie się spieszył z takimi decyzjami do czasu, gdy okaże się, czy sierpniowy odczyt ISM to tylko wynik przypadku, czy faktycznie jest to bardziej wiarygodna wskazówka, że gospodarka może nie rośnie w zawrotnym tempie, ale też nie chyli się ku kolejnej recesji.
Z technicznego punktu widzenia dzisiejsze zmiany cen nie powinny wywrzeć większego wpływu na nasze postrzeganie rynku. Do poziomu wsparcia nie jest może strasznie daleko, ale też jest wystarczająco dużo miejsca, by podaż nawet przy negatywnej reakcji na dane nie była w stanie wygenerować ważnego sygnału zmiany nastawienia z pozytywnego na neutralne. Wsparciem jest wtorkowy dołek na poziomie 2371 pkt.