Podaż ma dobra okazję do przeprowadzenia kontrakcji. Po pierwsze popyt wczoraj nie poszedł za ciosem i po pokonaniu sierpniowego szczytu nie wyniósł rynku nad szczyt z kwietnia. Brakowało przecież niewiele – jedynie 21 pkt. do rekordu. Taki odcinek okazał się jednak zbyt duży. Zmiany LOP są już mylące, bo obecnie trwa już wymiana serii. Musimy skupić się jedynie na cenach i obrocie. Na początku dzisiejszej sesji zapewne odległość od rekordy z kwietnia jeszcze się powiększy.

Pytanie, czy osłabienie będzie na tyle duże, że sprowadzi rynek pod poziom pierwszego wsparcia. Przypomnę, że jest nim dołek z piątku na 2520 pkt. Dotychczasowe zachowanie rynku w ostatnich miesiącach na to miałyby wskazywać. Poruszamy się zygzakiem i trudno o jeden poważny trend w jedną lub drugą stronę. Czy i tym razem podejście pod szczyty będzie oznaczało zwrot? Nie będę zgadywał. Tym bardziej, że takie założenie pociągałoby za sobą pokusę walki z trendem, na co nie ma sensu się narażać. Trzymamy się założeń, że trend jest najważniejszy. Póki co, nadal jest on wzrostowy. Zresztą słabszy początek sesji nie musi jeszcze oznaczać dramatu dla trendu. Dzień nadal może się zakończyć pomyślnie. Ba, patrząc z punktu widzenia nastawienia, takie powinniśmy mieć założenie.

W trakcie dnia pojawi się kilka ciekawych publikacji danych makro, które mogą wspomóc w decyzji graczy o kierunku zmian cen. O 11:00 poznamy dynamikę produkcji przemysłowej w strefie euro oraz wartość niemieckiego wskaźnika ZEW. O 14:00 pojawi się informacja o dynamice polskich cen na poziomie konsumentów, a pół godziny później poznamy dynamikę sprzedaży detalicznej w USA. Tuż przed zamknięciem opublikowana zostanie dynamika stanu zapasów amerykańskich przedsiębiorców.