Na rynku doszło do zmiany. Podczas gdy w środę w końcówce sesji przeważał popyt, tak wczoraj przeważała podaż. Wprawdzie w ciągu ostatnich minut ponownie odezwał się popyt, ale cała sesja jest zdecydowanie wygraną podaży.
Wygrana ta przejawia się nie tylko w tym, że ceny zakończyły dzień blisko minimum dnia, ale także w tym, że obserwowany wczoraj spadek cen miał miejsce tuż po tym, jak teoretycznie rynek powinien był pruć w górę po środowych rekordach. Nic takiego nie miało miejsca. Wprawdzie dzień rozpoczął się relatywnie mocno, bo blisko środowych zamknięć (indeks i kontrakty), ale reszta dnia była ewidentnie pod kontrolą podaży. W końcówce nie doszło do wybicia pod poziom wtorkowego minimum i to jest czynnik, który daje bykom jeszcze nadzieję. Innym takim czynnikiem jest fakt, że dotychczasowa fala spadku jest mała, a więc jeszcze wszystko jest możliwe.
O ile w przypadku kontraktów ostatnie dni to płaska konsolidacja, to w przypadku indeksu coś na kształt klina. Przypomnijmy, że indeks już w czwartek tydzień temu wykreślił nowy rekord, a w środę udało mu się go pokonać. Ta konsolidacja miała więc „rosnące” szczyty. Także dołki „rosły”. Szybciej od dynamiki wzrostu szczytów. W efekcie na wykresie intra pojawiła się mała formacja klina zwyżkującego. Niby nic, ale wczoraj ten klin został opuszczony dołem, co ma wymowę negatywną. Przynajmniej w krótkim terminie, bo i klin za wielki nie jest. Nie jest to może najmocniejszy sygnał dla niedźwiedzi, ale przecież po wzroście cen mocnych sygnałów od razu nie będzie.
Idąc ścieżką klina (teraz przez kilka dni bardziej skupimy się na analizie indeksu, gdyż nie jest on obarczony piętnem luki powstałej przy zmianie serii) można oczekiwać spadku cen, a ta potencjalna przecena mogłaby sprowadzić rynek przynajmniej w okolice wsparcia na 2680 pkt. Spadek w tych okolicznościach ma naturalnie posmak możliwości pojawienia się formacji podwójnego szczytu i ruchu przynajmniej do 2600 pkt, ale na bazie tylko tej małej formacji naturalnie takich prognoz nie można robić. Poza tym istnieje możliwość, że sama formacja zostanie zanegowana. Taką negacją byłby wzrost WIG20 powyżej 2770 pkt. Trend wzrostowy się jeszcze nie skończył, choć jest blisko do sygnału utraty przewagi przez popyt, czym byłoby zejście pod minimum z wtorku z ubiegłego tygodnia (2740 pkt dla WIG20).