Obroty na poniedziałkowym fixingu osiągnęły zatrważającą wielkość nieco ponad 68 milionów złotych, co w porównaniu z piątkiem oznacza spadek o około 53%. Niskie obroty nie są od pewnego czasu niczym nadzwyczajnym, wszak wszyscy narzekają na trwający od kilku tygodni na WGPW marazm. Jednak fakt, że w poniedziałek sesja w ogóle się odbyła, nieco dziwi. Mamy przecież okres wakacyjno-urlopowy, wzmocniony dodatkowo długim weekendem. Efektem jest wiele przypadkowych kursów, szczególnie w przypadku spółek małych i średnich. Nie zmienia to jednak faktu, że WIG spadł o 1,6%, co w zestawieniu z dość pozytywnym zakończeniem piątkowej sesji w USA może trochę niepokoić. Wydaje się jednak, że okolice 18 000 punktów są wystarczająco silnym wsparciem, tak więc przynajmniej w najbliższych dniach potencjał spadkowy naszej giełdy uważam za mocno ograniczony. Mikroskopijna aktywność rynku nie wskazuje na jakieś dramatyczne zamykanie pozycji, raczej na obsuwanie się giełdy niejako pod własnym ciężarem ze względu na brak popytu. Chęć do zakupów przynajmniej w pewnym stopniu powinna powrócić wraz z inwestorami wracającymi do pracy po czterodniowej przerwie. Wątpliwe, aby te krajowe siły były zdolne do wykreowania znaczącej fali wzrostowej, jednak jeśli giełdy za oceanem nie sprawią niemiłej niespodzianki, jakaś zwyżka powinna nastąpić. W perspektywie około dwóch miesięcy najbardziej prawdopodobna jest kontynuacja trendu bocznego (marazmu) z pojedynczymi "tematami", na których skupi się uwaga większości uczestników rynku.
PAWEŁ HRYNIEWCKI
DM Penetrator S.A.