Rynek jaki jest ? każdy widzi, więc cóż tu komentować? Dla inwestorów to coraz bardziej irytujący test cierpliwości: nawet to, że przy coraz liczniejszych kursach pojawiają się literki "D", popytu jakoś wcale nie ożywia. Inna sprawa, że i podaż złagodniała ? być może osiągnięty właśnie we wtorek przez rynek poziom będzie teraz tym, na którym przyjdzie nam obserwować kolejny "letarg"? Na szczęście są już pierwsi "winni" obecnej sytuacji ? to autorzy zawodnych (bo zbyt drogo...) rekomendacji tzw. "zbierania". Zgadzam się wprawdzie z tezą, że zaleceń sprzedaży zawsze było u nas wyraźniej mniej niż kupna, ale to ? tak sądzę ? w dużej mierze wina samej konstrukcji rynku, na którym stale brak np. opcji na akcje lub tzw. krótkiej sprzedaży. Inna rzecz, że poznając niektóre rekomendacje od dość dawna trudno mi oprzeć się wrażeniu, że bardzo starannie analizując jakąś firmę, zbyt małe znaczenie przypisuje się temu, co nazwałbym "aspektem bycia tej firmy akurat TUTAJ", czyli w kraju, w którym trwa znowu festiwal obiecywania wszystkim wszystkiego. A że bez pokrycia ? to już drobiazg. Może my przywykliśmy do tego, ale obawiam się, że tzw. zagranica niekoniecznie ? zaś bez niej chyba trudno o dobrą koniunkturę na rynku. Co gorsza, niektóre "świetne pomysły" próbuje się realizować, zaś te naprawdę potrzebne są stale odwlekane ? dość dużo rekomendacji traktuje to wszystko jako "nieważne tło", którego wpływ można pominąć. A patrząc na notowania największych firm nie wszyscy inwestorzy tak robią.

ANDRZEJ J. CHABŁOWSKI

DM AmerBrokers