Złoty wzmocnił się dzisiaj o 0.05% w stosunku do USD i o tyle samo w stosunku do EURO, osiągając pod koniec notowań odpowiednio 4.4975 i 3.882.
Ranek był niespokojny. Pierwszych transakcji dokonywano po 4.52 (EURO 3.879) i nie bardzo było wiadomo, w którą stronę pójdziemy. Potem doszło do nagłego i w dodatku silnego wzmocnienia EURO, co odbiło się oczywiście na polskiej walucie. Powróciliśmy na poniżej 4.5. Do końca dnia krążyliśmy wokół tego poziomu, a jedyne mocniejsze odstępstwo (przejście na 4.49) zawdzięczamy informacji ministra skarbu o tym, że wpływy z prywatyzacji TP SA nie trafiły jeszcze na rządowe konta. Szybko jednak powróciliśmy w okolicę 4.975, inwestorzy zrozumieli bowiem, że wcale nie wyklucza to możliwości przejścia wyżej wymienionych środków przez rynek pieniężny (wolne środki mogą być przecież inwestowane aż do końca września, kiedy minie ostateczny termin ich przelania).
Teraz czekamy na inflację. Po wczorajszych i dzisiejszych wypowiedziach przedstawicieli rządu inwestorzy spodziewają się, że będzie ona wyraźnie niższa (poniżej 11%). Oby tylko się nie przeliczyli?..
Rano doszło gwałtownego wzrostu wartości EURO w stosunku do USD (o ponad cent). Okazało się jednak, że nie jest to efekt interwencji, ale oświadczenia ECB, w którym poinformowano o planie wpuszczenia na rynek odsetek z utrzymywanych rezerw (co de facto oznaczałoby interwencję). Wyższy poziom wspólnej waluty (około 0.87) obserwowaliśmy się przez większą część dnia. Nie zmieniła go konferencja ECB, na której poinformowano o utrzymaniu dotychczasowego poziomu stóp procentowych. Dopiero po publikacji dobrych danych o amerykańskiej gospodarce (przede wszystkim mniejszy od oczekiwań PPI) wspólna waluta zaczęła tracić.
Marek Zuber