Oświadczył on, że zanotowany w lutym, niespodziewany wzrost inflacji w Wielkiej Brytanii do 2,8 proc. w relacji rocznej (cel inflacyjny BoE to 2 proc.), nie jest zaskoczeniem i nie powoduje zmiany bilansu ryzyk. Chociaż jednocześnie dodał, że inflacja będzie monitorowana i jeżeli będzie taka konieczność, to bank podejmie odpowiednie działania.
Wypowiedź Kinga, stała w sprzeczności z rynkowi oczekiwaniami. Gracze, po silnym wzroście inflacji, jak również po wzroście w lutym sprzedaż detaliczna o 1,4 proc. miesiąc do miesiąca, co było największym miesięcznym wzrostem od stycznia 2005, mogli bowiem zakładać, że szef BoE będzie bardziej "jastrzębi".
Takie oczekiwania były uzasadnione nawet pomimo tego, że ostatnia decyzja o pozostawieniu przez BoE stóp procentowych na poziomie 5,25 proc., zapadła stosunkiem głosów 8-1. Przy czym, ten jeden głos był za obniżką stóp procentowych.
Dzisiejsze wypowiedzi szefa BoE, niewątpliwie zmniejszyły szanse na podwyżkę stóp procentowych, która według rynkowych oczekiwań miałaby wynieść 25 punktów bazowych i być podjęta na majowym posiedzeniu. Wciąż jednak to obowiązująca opcja, o czym świadczy chociażby brak silnej przeceny funta.
Notowania GBP/USD od prawie tygodnia stabilizują się w przedziale 1,9590-1,9700 dolara. Wybicie z niego wskaże kierunek dalszych zmian. Jeszcze dziś rano, można było oczekiwać, że para ta raczej wybije się górą i przetestuje strefę oporu 1,9806-19614, jaką na wykresie dziennym tworzy szczyt z 23 stycznia br., a na tygodniowym szczyt z grudnia 2006.