Komentarz poranny

Aktualizacja: 21.02.2017 00:27 Publikacja: 11.05.2007 08:34

Wczorajsze notowania w USA zakończyły spadkiem wartości tamtejszych

indeksów. Wydaje się, że tym impulsem przesądzony został problem obrony

wsparcia na naszym rynku, ale zacznijmy od początku.

Jeszcze w trakcie naszych notowań na rynek amerykański napłynęły dane

makro, które okazały się neutralne z lekkim akcentem na "słabsze". Deficyt

w bilansie handlowym okazał się nieco większy od prognoz oraz ceny importu

rosły szybciej niż zakładano. Choć trzeba pamiętać, że wzrost ten wynikał

głównie ze wzrostu cen paliw. Lekko pocieszające były dane o liczbie

wniosków o zasiłek, ale ich znaczenie nie jest na tyle duże, by skutecznie

przeważyć negatywny wydźwięk pozostałych dwóch wielkości. Niemniej rynek

amerykański rozpoczął notowania tylko lekki spadkiem. Oczywiście, korekta

wisiała nad rynkiem, tak jak wisiała już od jakiegoś czasu. Kwestią było,

co ją może wywołać. Sygnałem do odwrotu i skasowania zysków byków okazały

się wczorajsze znacznie słabsze od prognoz dane o dynamice sprzedaży w

sieciach handlowych. Wal-Mart w kwietniu zanotował spadek sprzedaży o

3,5%, co było wynikiem słabszym od i tak marnej prognozy dynamiki na

poziomie -2% - 0%. Prawdopodobny spadek sprzedaży był już sygnalizowany

miesiąc wcześniej, gdy spółka podawała wynik za marzec. Wal-Mart nie był

tu wyjątkiem. Sprzedaż w sieciach handlowych spadła o 2,4% po marcowych

wzroście o 5,9%. Był to pierwszy spadek od marca 2003 roku oraz największy

spadek miesięczny od początku zbierania tych danych w roku 1970.

Optymiści pocieszają się, że to wynik tego, że zakupy świąteczne były w

marcu, a więc kwiecień musiał być słabszy oraz tym, że kiepska kwietniowa

pogoda nie sprzyjała zakupom. Pesymiści powiedzą, że owszem wpływ świąt

jest znaczny, ale nie na tyle, by co roku wywoływać taki spadek - w innych

latach nie było takich różnic. Trwa walka o to, czy wynik kwietniowy to

tylko jednorazowy impuls, czy też poważny sygnał ostrzegawczy, że

zapowiadane problemy z konsumpcją właśnie się ujawniają. Niezależnie od

interpretacji wczorajsza publikacja ma duży wpływ na oczekiwania co do

dzisiejszych danych o dynamice sprzedaży detalicznej, które mają pojawić

się o 14:30. Jeszcze do wczoraj analitycy oczekiwali wzrostu sprzedaży

detalicznej o 0,4%, co i tak było tylko połową zwyżki marcowej. Teraz, po

wczorajszej publikacji, mówi się już raczej o utrzymaniu wielkości

sprzedaży na poziomie z marca, a i to jest górnym zakresem przedziału,

gdyż nie są wyjątkiem oczekiwania, że dynamika sprzedaży detalicznej okaże

się ujemna. Mówi oczywiście o sprzedaży z wyłączeniem samochodów.

Reakcja rynków była natychmiastowa. Po pierwsze spadły ceny akcji w USA,

ale to jest tylko jeden z czynników, który będzie dziś na nas negatywnie

wpływał. Do tego dochodzi umocnienie się jena, co szybko przełożyło się na

poziom notowań złotego. Jak łatwo się domyśleć domek z kart zwany carry

trade ponownie się zatrząsł i złoty stracił nieco na wartości. Wczoraj

zakończyliśmy notowania naruszając poziom wsparcia. By uniknąć sygnału

słabości rynku popyt musiałby dziś wyciągnąć ceny ponad wczorajsze

zamknięcie. To w tej chwili nie wydaje się prawdopodobne. Wiele będzie

jeszcze zależeć od danych z USA, ale wiadomo już teraz, że początek sesji

będzie fatalny, co zdecydowanie utrudni (jeśli nie uniemożliwi) akcję

ratunkową. Tym samym dla części inwestorów posiadanie długich pozycji

przestanie mieć podstawy. Powrót na długą stronę rynku będzie możliwy

dopiero po pojawieniu się jakiejś formacji zatrzymania przeceny.

Komentarze
Co martwi ministra finansów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Zamrożone decyzje
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów