Byle do przodu?

MOCNA GOSPODARKA Wzrost PKB w I kw. 2007 roku wyniósł ok. 7,1 proc. wobec 6,6 proc. (dane zrewidowane ) odnotowanych w IV kw. 2006 roku. W całym analizowanym okresie czynnikiem, który ze strony popytowej miał najistotniejsze znaczenie dla wzrostu gospodarczego, było spożycie ogółem. Ponadto na znaczeniu zyskały nakłady inwestycyjne, których dynamika znacznie przyspieszyła w wyniku zwiększonej aktywności przedsiębiorstw w przemyśle i budownictwie.

Aktualizacja: 20.02.2017 14:45 Publikacja: 29.05.2007 11:05

Nadal obserwuje się silny wzrost eksportu, jednak ze względu na ożywienie popytu krajowego towarzyszy mu przyspieszenie importu. Wartość eksportu wyniosła w pierwszych trzech miesiącach roku 23,4 mld euro, czyli była nominalnie o 14,2 proc. wyższa niż w analogicznym okresie2006 r. Z kolei import w tym samym okresie wyniósł 26,4 mld euro i był o 14,7 proc. wyższy niż przed rokiem. Kolejnym pozytywem w naszej gospodarce jest coraz lepsza sytuacja na rynku pracy. Stopa bezrobocia rejestrowanego wyniosła na koniec kwietnia 13,7 proc. Jest to wynik, który zaskoczył największych optymistów. Na rynku mamy obecnie 2,1 mln osób bezrobotnych, co jest bardzo dobrym wynikiem. Przez cztery ostatnie miesiące stopa bezrobocia spadła o 1,2 punktu proc. (na koniec 2006 r. wynosiła 14,9 proc.). Kwiecień przyniósł rekordową poprawę i spadek wskaźnika o 0,7 punktu w stosunku do marca. Stało się tak dlatego, że ruszyły prace sezonowe w budownictwie oraz rolnictwie. Szacunki resortu pracy wskazują, iż na koniec 2007 r. stopa bezrobocia będzie oscylowała w okolicach 11 proc. a w roku kolejnym możemy odnotować jednocyfrowe bezrobocie.

Po serii bardzo optymistycznych danych dotyczących stanu polskiej gospodarki przyszedł czas na lekkie, ale nie przesadne rozczarowanie. W kwietniu produkcja przemysłowa rosła znacznie wolniej, niż prognozowali ekonomiści, była o 12,4 proc. wyższa niż przed rokiem, natomiast analitycy spodziewali się wzrostu o około 16 proc. Jest to wciąż i tak bardzo dobry rezultat. Jednak sygnalizuje on, że wzrost gospodarczy nie będzie w nadchodzących kwartałach tak wysoki, jak w pierwszych trzech miesiącach tego roku. Duże znaczenie zaczyna odgrywać efekt bazy. W podobnych okresach ubiegłego roku produkcja znacznie przyspieszyła, dlatego teraz trudno będzie o tak silne zwyżki, jak w pierwszych miesiącach 2007. To nie koniec sygnałów z puli "uwaga". Co prawda GUS podał, że ceny towarów sprzedawanych przez fabryki wzrosły rok do roku o 2,3 proc., a inflacja bazowa wyniosła 1,5 proc., czyli mniej od oczekiwań, ale najważniejszy dla inflacji wniosek płynący z raportu jest taki, że wzrost wydajności nie przewyższa już znacząco wzrostu płac, które w kwietniu zwiększyły się aż o 8,4 proc. rok do roku. Członkowie Rady Polityki Pieniężnej wielokrotnie podkreślali, że dopóki wydajność rośnie szybciej od wynagrodzeń, nie ma groźby znaczącego wzrostu inflacji. Jeżeli jednak ta relacja zacznie się długotrwale zmieniać, to niebezpieczeństwo będzie rosło. Sygnałem ostrzegawczym była już podwyżka stóp procentowych w kwietniu o 0,25 pkt proc., do poziomu 4,25 proc. Na rynku lokat międzybankowych kształt krzywej FORWARD wyraźnie wskazuje, iż uczestnicy rynku pieniężnego zaczęli powoli obstawiać scenariusz mocniejszej podwyżki stóp nawet do poziomu 5,00 proc. w ciągu nadchodzącego roku.

Wprawdzie mało kto kwestionuje optymizm dotyczący szybkiego rozwoju gospodarczego, ale wiele prognoz wskazuje, że wzrost produkcji przemysłowej wyraźnie spowolni i będzie niższy od szacunków ministerstwa. Ekonomiści Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową uważają, że w okresie kwiecień - czerwiec produkcja przemysłowa wzrośnie o 9,8 proc. rok do roku, a już w ostatnim kwartale będzie to zaledwie 6,7 proc. Taki scenariusz wydaje się bardzo prawdopodobny. Uwzględniając bardzo wysoką bazę produkcji, poczynając od maja zeszłego roku, należy oczekiwać istotnego spadku jej dynamiki w kolejnych miesiącach tego roku. Inne zdanie na ten temat ma Ministerstwo Finansów, które tłumaczy spadek dynamiki wzrostu produkcji przemysłowej w kwietniu jako wydarzenie jednorazowe. Kto ma rację będziemy mieli okazję przekonać się pod koniec drugiego kwartału bieżącego roku.

Rozbieżne prognozy dotyczą również wzrostu PKB w 2007 roku. Instytut Rozwoju Gospodarczego SGH prognozuje, że gospodarka będzie rosła w tym roku w tempie 7,1 proc. Z kolei, Ministerstwo Finansów ogłosiło swoje przewidywania, które mówią o ponad 6proc. wzroście zakładając, że głównym czynnikiem napędzającym gospodarkę pozostanie popyt krajowy oraz zyskujące na znaczeniu nakłady inwestycyjne, których dynamika znacznie przyspieszyła w wyniku zwiększonej aktywności przedsiębiorstw w przemyśle i budownictwie. Przewidywania obejmują też zachowanie złotego, który ma kontynuować swoją aprecjację. Co ciekawe, analizy prowadzone przez resort gospodarki nie potwierdzają, by na wzmacnianiu się krajowej waluty tracili eksporterzy. MF szacuje, że w tym roku wartość polskiego eksportu wzrośnie o około 17 proc. Teza ta wydaje się jak najbardziej realna, skoro najważniejszymi partnerami handlowymi polskich eksporterów pozostają Niemcy, Włochy, Francja i Wielka Brytania. Do tych krajów trafiło odpowiednio 27 proc., 7 proc., 6 proc. i 5,9 proc. całości polskiego eksportu, a jak wiadomo gospodarka europejska ma się całkiem nieźle. Przodują jej przede wszystkim Niemcy i Wielka Brytania. Mało tego, najszybciej rośnie sprzedaż do naszych wschodnich oraz południowych sąsiadów. Są to zresztą kraje, które rozwijają się dużo szybciej niż strefa euro. Według prognoz Komisji Europejskiej słowacka gospodarka będzie się rozwijała w tym roku w 8,5 proc. tempie, w Czechach 4,9 proc. a ponad 6 proc. tempo wzrostu mają odnotować Rumunia i Bułgaria. Mimo nałożenia przez Rosję embarga na polskie mięso nasze firmy radzą sobie całkiem nieźle. W pierwszym kwartale tego roku wysłaliśmy do Rosji towary za niewiele ponad miliard euro - o jedną trzecią więcej niż przed rokiem. Główny towar jaki eksportujemy to maszyny, części samochodowe oraz wyroby przemysłu chemicznego dla budownictwa. Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje, że tempo wzrostu gospodarczego wyniesie w Rosji w tym roku około 7 proc.

Swój optymistyczny pogląd na perspektywę wzrostu gospodarczego ma też Rada Polityki Pieniężnej. Członkowie Rady wskazali, że gospodarka polska znajduje się w fazie szybkiego wzrostu gospodarczego i można oczekiwać, że wysokie tempo wzrostu PKB utrzyma się przynajmniej w średnim okresie. Utrwalaniu wysokiego tempa wzrostu gospodarczego będzie sprzyjać napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych, funduszy unijnych oraz perspektywa organizacji przez Polskę mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2012 r. Euro 2012 jest na pewno ogromną szansą na poprawę infrastruktury i doskonały sposób na promocję Polski na świecie, ale prawdziwym kołem zamachowym gospodarki jest jednak integracja z Unią Europejską i tak zwana unijna perspektywa finansowa, która daje Polsce blisko 70 mld euro w latach 2007-2013. Członkowie Rady dodali też to o czym wspominałem już wcześniej, iż wysoki wzrost gospodarczy w nadchodzących latach będzie wspierany przez dobrą koniunkturę w krajach Unii Europejskiej.

Obecnie znajdujemy się w klasycznej fazie ożywienia po okresie stagnacji. Bardzo ważne dla stabilności wzrostu jest to, że polski wzrost gospodarczy jest zbudowany na nieporównywalnie zdrowszych podstawach niż 10 lat temu i jest małe zagrożenie przegrzania polskiej gospodarki. Nasz wzrost w porównaniu ze wszystkimi innymi państwami w regionie jest oparty na stabilnej bazie makroekonomicznej. Bohdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową wyraził swój pogląd na temat pełnego cyklu koniunkturalnego w Polsce i ramach czasowych określających jego trwanie. Za początek obecnego cyklu uznał rok 2003 - ożywienie przedakcesyjne. Wskazał też na wysokie prawdopodobieństwo trwania cyklu przez około 10-11 lat, tak jak ma to miejsce w krajach rozwiniętych gospodarczo. Poprzedni pełny cykl w Polsce trwał od 1990 do 2001 roku.

CZY INFLACJA WYSTRZELI?

Zdaniem części członków Rady Polityki Pieniężnej istnieje znaczne ryzyko, że tempo wzrostu popytu przekraczające dynamikę potencjalnego PKB będzie prowadzić do wzrostu kosztów, a w konsekwencji wzrostu inflacji oraz narastania nierównowagi zewnętrznej. Wskazywali oni, że w średnim okresie ukształtowanie się inflacji na poziomie przekraczającym cel inflacyjny prowadziłoby do stopniowej utraty konkurencyjności cenowej polskiej gospodarki. A jest czego się obawiać.Rynek pracy - Istotnym czynnikiem ryzyka wzrostu inflacji jest obserwowane przyspieszenie tempa wzrostu płac w sektorze przedsiębiorstw. Na przyspieszenie dynamiki wynagrodzeń będzie oddziaływać znaczny spadek bezrobocia, niedostosowania strukturalne na rynku pracy, emigracja polskich pracowników do innych krajów UE oraz konwergencja płac w Polsce i krajach UE. Dodatkowo szybki wzrost gospodarczy wzmacnia oczekiwania pracobiorców na przyspieszenie wzrostu wynagrodzeń.

Euro 2012 - Organizacja mistrzostw będzie sprzyjać utrzymaniu się wysokiego tempa wzrostu gospodarczego w najbliższych latach, ale związany z organizacją mistrzostw wzrost produktu potencjalnego będzie mniejszy niż wzrost popytu i pojawi się z większym opóźnieniem, co będzie prowadziło do wzrostu inflacji. Dodatkowo związane z mistrzostwami inwestycje będą finansowane w znacznej mierze ze środków publicznych, co zwiększy ryzyko pogłębienia nierównowagi finansów publicznych.

Rynek mieszkaniowy - Głównym powodem ogromnego popytu na mieszkania jest tani koszt pieniądza oraz łatwość jego dostępu. Obecnie zadłużenie gospodarstw domowych rośnie o 50 miliardów złotych rocznie. Największy udział w kredytach oczywiście mają te, które przeznaczone są na zakup nieruchomości. Nie bez znaczenia też jest wejście na rynek pokolenia wyżu demograficznego z przełomu lat 70. - 80 oraz wysoki wzrost gospodarczy. Inną sprawą jest to, że od momentu podjęcia decyzji o budowie osiedla do momentu oddania pierwszych mieszkań mijają zwykle dwa - trzy lata a kumulujący się popyt winduje ceny.

Materiały budowlane - Boom w budownictwie spowodował kosmiczny wzrost cen materiałów. Popyt znacznie przerósł podaż. Producenci podnoszą ceny, bo pozwala im na to sytuacja na rynku. Przykładowo cegły i pustaki zdrożały od początku roku o 200 proc. a w składach budowlanych brakuje już niemal wszystkiego, klienci nie chcąc czekać w tygodniowych kolejkach sprowadzają towar z zagranicy. Nawet bardzo dobre dane o produkcji budowlanej, która w kwietniu była o 36,7 proc. wyższa niż przed rokiem, a w okresie styczeń - kwiecień aż o połowę przewyższała wynik z analogicznej części 2006 roku nie są w stanie unormować sytuacji.

Żywność - Ekonomiści są zgodni, że w najbliższych latach surowce rolne będą drożały. Susza i rosnące zapotrzebowanie na biopaliwa spowodowały w ostatnim roku gwałtowny wzrost cen podstawowych surowców rolnych. Z najnowszej 10-letniej prognozy Komisji Europejskiej wynika, że większość produktów rolnych będzie nadal drożała. A w nadchodzących dwóch - trzech latach ceny żywności będą w Polsce rosły powyżej inflacji. Drożeją koszty pracy, a jednocześnie wzrasta zamożność Polaków, którzy są gotowi więcej wydawać na jedzenie.

GIEŁDA

W minionym kwartale poprawiły się wyniki finansowe 70 proc. wszystkich notowanych w Warszawie spółek. Aż 90 proc. giełdowych firm jest rentownych, a wzrost sprzedaży zanotowało 60 proc. z nich. Pokaźne wyniki funduszy inwestycyjnych sprawiają, że świeża gotówka płynie na rynek strumieniami. Od początku roku do funduszy inwestycyjnych trafiło ok. 14 mld zł, czyli ponad połowa środków, które pozyskały one w całym ubiegłym roku. Kwiecień należał do funduszy lokujących w polskie akcje. Wpłynęło do nich 1,3 mld zł, czyli prawie połowa kwietniowego napływu (2,8 mld zł wobec 4,7 mld zł w marcu). Odpływ środków widać w funduszach inwestujących w papiery dłużne. Wszystkie one (obligacji polskich, dolarowych i euro) łącznie straciły netto ponad 220 mln zł. Z danych tych wynika, że Polacy mają ogromną ochotę na "łatwe pieniądze" - zresztą kto ich nie ma? Problem w tym, że nie wszyscy zdają sobie sprawę z ryzyka jakie ponoszą inwestując w papiery udziałowe, a przy obecnych cenach jest one niemałe.

Wykorzystanie mocy produkcyjnych jest bliskie maksimum, więc wydaje się logiczne, że czeka nas w gospodarce okres inwestycji. Ma to się przyczynić do jakościowego rozwoju firm, który w kolejnych kwartałach zaowocowałby dynamiczną poprawą przychodów i zysków. Oczekiwania dotyczące wyższego poziomu nakładów inwestycyjnych, wynikają w największym stopniu z wysokiego wzrostu produkcji przedsiębiorstw produkujących głównie dobra inwestycyjne oraz dynamicznego wzrostu produkcji budowlano-montażowej, a także wysokiego popytu inwestycyjnego. Wydatki inwestycyjne zapewne pogorszą wyniki finansowe firm w średnim terminie, jednak po zakończeniu inwestycji można spodziewać się znacznej poprawy wyników. Duży potencjał wydaje się znajdować w firmach usługowych. Jest to związane z konsekwentną zmianą struktury wydatków ludności i korzystaniem z dobrej koniunktury gospodarczej. Atrakcyjna wydaje się też branża nowych technologii, ta zazwyczaj zyskuję na nowych inwestycjach poprawiających wydajność. Poza tym obserwując światowe indeksy tej branży widać, iż nie odrobiły one większości strat poniesionych po pęknięciu bańki internetowej. Wieloletnia koniunktura giełdowa nie wydaje się być zagrożona. Jednak jest wiele przesłanek wskazujących na przejściowe problemy. Wskaźnikom makroekonomicznym będzie trudno utrzymać się na obecnych poziomach, a powodem jest wysoki punkt odniesienia z ubiegłego roku. Największe zagrożenie dla gospodarki to problemy z siłą roboczą. W pewnym momencie firmy mogą mieć problemy ze znajdowaniem jakiegokolwiek pracownika, a przez to nie będą w stanie rozszerzać swojej produkcji. Coraz częściej słyszy się, że firmy odczuwają brak surowców, a normą już jest narzekanie przedsiębiorców na wysokie podatki i niestabilność warunków działania. Wzrost presji inflacyjnej siłą rzeczy może doprowadzić do podwyżki kosztów pieniądza przez Radę Polityki Pieniężnej. Wyższe stopy procentowe doprowadzą wielu "Kowalskich" do rewizji swoich planów kredytowych, a te jak wiadomo są paliwem napędowym dla naszej gospodarki. Duże ryzyko wystąpienia załamania koniunktury giełdowej może przyjść z państwa środka. Chińskie indeksy rozgrzane są do czerwoności, a coraz więcej autorytetów ze świata finansów ostrzega przed możliwością wystąpienia kryzysu w tym kraju.

REASUMUJĄC

Gdyby nasza gospodarka dopiero rozpoczynała fazę ożywienia, problem inflacji mógłby być zmarginalizowany, przynajmniej na kilka pierwszych lat. A my tymczasem już sięgnęliśmy fazy rozkwitu. Nasza gospodarka po prostu nie ma w tej chwili, przy obecnej strukturze, rezerw do przyspieszenia wzrostu bez wyraźnego skoku inflacji. Pozytywem niewątpliwie są rosnące inwestycje, konsumpcja, silny eksport oraz spadające bezrobocie. Dodatkowym impulsem są fundusze Unii Europejskiej wspierające liczne inwestycje oraz gospodarka starego kontynentu znajdująca się w fazie ożywienia. Można postawić tezę, iż zakończenia okresu prosperity nie należy oczekiwać w tej dekadzie. Natomiast czynnikiem globalnym zagrażającym naszej gospodarce byłoby spowolnienie gospodarcze w Stanach Zjednoczonych oraz ewentualne załamanie gospodarki Chińskiej. Nie należy zapominać o możliwych konsekwencjach problemów geopolitycznych czy sporym wzroście cen paliw.

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów