Wczorajsze wystąpienie Ben Bernanke nie zainspirowało do większych zmian cen. Owszem pewne reakcja się pojawiła, ale przy małej zmienności była ona widoczna, gdyby zmienność cen była na normalnym poziomie, ta zmiana zniknęłaby w tłumie innych. A samo wystąpienie? Jego treść była zbliżona do tego, co tydzień temu Ben Bernanke powiedział dziennikarzom. Bernanke zwrócił uwag e na niską inflację. Jest także zdania, że ostatni wzrost rentowności to nie przejaw oczekiwań inflacyjnych, ale reakcja na poprawiającej się wyniki gospodarki. Szef Fed nawiązując do aktualnej polityki pieniężnej zaznaczył, że jej obecny stan jest czymś przejściowym, z czego Rezerwa Federalna będzie się wycofywać. Dodał również, że to wycofywanie nastąpi zanim stopa bezrobocia osiągnie normalny poziom.
To ostatnie nie należy odbierać jako sygnał, że Fed już wkrótce zrezygnuje z luzowania ilościowego. Wręcz przeciwnie. Poziom normalny stopy bezrobocia jest położony znacznie poniżej aktualnych poziomów, a sam Bernanke stwierdził, że miną lata zanim stopa bezrobocia nie powróci do normalności. Innymi słowy Fed nie będzie się spieszył z wycofywania stymulacji. Tym bardziej, że jest przekonany, że niskiej inflacji i braku zagrożenia jej nagłym wzrostem.
Innym wątkiem podejmowanym przez szefa amerykańskiego banku centralnego jest wielkość deficytu budżetowego. Wskazał on na niebezpieczeństwo utrzymania aktualnej ścieżki zmian, która może rodzić poważne problemy dla amerykańskiej gospodarki. Nawołuje on do podjęcia działań zmierzających do redukcji deficytu i długu. Zaznacza jednak, by były to działania długofalowe, których skutek będzie trwał przez długi czas, a nie ciecia z myślą o najbliższych latach. Zadziwiające, jak to dobrze pasuje do tego, co z reformą emerytalną chce zrobić nasz rząd. Tusk powinien posłuchać Bena Bernanke.