Później wracamy do walki. Wczorajsza sesja była wyjątkową pod względem skali spadku, choć zmiana cen nie przekroczyła nawet 2 proc. Ostatnie miesiące oduczyły rzeszę uczestników rynków zachowania wtedy, gdy ceny zaczynają się bardziej bujać. Już widzą nagłówki w prasie jeśli pojawi się przecena o ponad 2 proc. o dramacie i wyprzedaży. To, co we wczorajszej sesji było ważne, to zmienność oraz odniesienia techniczne. Zmienność w ujęciu historycznym jest mała i tu przełomu nie należy poszukiwać, ale jeśli odniesiemy ją do tego, co działo się wczoraj do tego, co działo się w ostatnich miesiącu czy dwóch, to okaże się, że wczorajsza sesja była wyjątkowa. Takiej przeceny nie widzieliśmy od miesięcy. W przypadku indeksu takiego dziennego spadku nie widzieliśmy od pół roku!
Sam spory spadek jest ważny, ale tu liczy się także kontekst. Przecena sprawiła, że przełamany został poziom dołka z 31 stycznia. Nie był to byle jaki dołek, ale formacja wyspy – jeden z silniejszych wsparć. Pojawienie się wyspy w okolicy poprzednich wsparć (na linii łączącej dwa poprzednie dołki) nie zdynamizowało ruchu wzrostowego, a po krótkim czasie sama wyspa została przez podaż zdobyta. To są przesłanki za tym, by sądzić, że z rynkiem dzieje się coś ważnego. Inną jest fakt, że wraz z przełamaniem poziomu dołka z 31 stycznia, przebita została linia łącząca trzy ważne dołki z średnim terminie. Teraz popyt szuka pomocy w poziomie 2600 pkt. Słusznie, ale może się okazać, że nie będzie ta pomoc wystarczająca, a jeśli nawet ceny się podniosą to tylko, by wykonać ruch powrotny do przełamanej linii. Negatywny wydźwięk wczorajszej sesji będzie podtrzymywany, o ile ceny nie wyskoczą w górę. Negacją przeceny byłby wzrost ponad poziom 2715 pkt. To pierwszy opór, z jakim popyt musiałby się uporać.