Indeks WIG20 nie zdołał pokonać szczytu z poniedziałku, a kontrakty jedynie ten szczyt wyrównały. To za mało, by myśleć o rynku inaczej, niż tak, że jest on pod władzą podaży.

Dzień rozpoczął się przy gorszych nastrojach, za co odpowiadał spadek cen amerykańskich kontraktów oraz cen w strefie azjatyckiej. Nasz rynek rozpoczął dzień od spadku o 19 pkt. To mniej niż 1 proc., a więc mniej niż na rynkach zachodnich. Główne europejskie indeksy notowały spadek wartości o grubo ponad 1 proc. Dopiero po południu sytuacja się unormowała na tyle, że w kilku wypadkach skala spadku była niższa od 1 proc.

W trakcie dnia, po słabszym początku, poziom notowań powoli się podnosił. Ostatecznie sesja zakończyła się bliżej maksimum niż minimum dziennej rozpiętości, co uznać należy za sygnał pozytywny. Mimo wszystko sygnał ten nie jest w stanie wpłynąć na ocenę tego, co dzieje się na rynku, jeśli weźmiemy pod uwagę okres większy niż jeden dzień. Problemy z pokonaniem szczytu z dnia poprzedniego są znamienne, ale nawet jego pokonanie niczego nie zmieni. Mamy za sobą znaczną przecenę z ubiegłego tygodnia, a ten tydzień na razie nie pozwala na zbyt duży optymizm. Owszem, możliwe jest, że rynek jest właśnie w trakcie wstępnej fazy wzrostu, który oddali nas od poziomu wsparcia na 2600 pkt, ale jest zbyt wcześnie, by ryzykować kapitał do gry pod taki scenariusz.

Potwierdzeniem aspiracji popytu, które miałyby prowadzić do wyraźnego odbicia od wsparcia, byłoby pokonanie poziomu 2715 pkt. Wczorajsze zachowanie rynku nie rokuje zbyt dobrze, ale dopóki nie ma nowych minimów dnia, pojawienie się zwyżki jest możliwe. Gdyby rzeczywiście doszło do przełamania przez wykres cen kontraktów poziomu 2715 pkt, pojawiłaby się przesłanka, by zmienić nastawienie z negatywnego na neutralne.

Za niski poziom zamknięcia odpowiada Muammar Kadafi, który w?swoim przemówieniu w libijskiej telewizji nie tylko nie ogłosił oddania władzy, jak sugerowała przed jego wystąpieniem telewizja Al-Arabija, ale wręcz nawoływał swoich zwolenników, by walczyli z?protestującymi.