Sesja w Stanach zakończyła się pod wrażeniem przemówienia, jakie wczoraj wygłosił Muammar Kadafi. To ono wyraźnie pogorszyło nastroje. Tym bardziej, że wcześniej były one poprawiane plotką, że przywódca Libii ustąpi przekazując władze społecznością lokalnym. Okazało się, że wymowa przesłania było wręcz przeciwna. Kadafi zapowiedział, że się nie podda i stwierdził, że jeszcze nie użył siły, ale jeśli będzie taka potrzeba, to jej użyje. Komentarze po orędziu są jednoznaczne – Kadafi zaczyna walczyć z własnym ludem, co raczej marnie rokuje co do jego przyszłości.
Libia jest obecnie na czołówkach i wygląda na to, że będzie na nich jeszcze przez jakiś czas. Ludzie giną, a indeksy i ceny ropy mierzą poziom zagrożenia w sferze gospodarczej. To bezduszne, ale taka jest rzeczywistość. Wracając do sesji w USA nie warto także wspomnieć o wynikach sprzedaży sieci Wal-Mart. Okazało się, że spadła ona już siódmy kwartał z rzędu (w sklepach w USA otwartych przynajmniej rok). Pocieszeniem była za to wartość wskaźnika zaufania konsumentów, ale marnym, bo o ile pokonała ona poziom prognoz, to nie miała znaczącego wpływu na poziom notowań.
Dziś swoje wyniki opublikowała TPS. Grupa zarobiła w 2010 roku 107 mln złotych, co jest wynikiem gorszym od prognoz, który wynosiły 155 mln złotych. Spółka przewiduje, że wypłaci dywidendę w wysokości 1,5 zł na akcję, na co przeznaczy 2 mld złotych. Zarząd przewiduje, że przychody w bieżącym roku spadną o 2-4,5 proc. Za to w przyszłym roku mają one być już na poziomie z roku bieżącego.
Kontakty rozpoczną notowania blisko wczorajszego zamknięcia, choć prawdopodobnie na minusach. Reszta sesji będzie zapewne przebiegała na kolejnych próbach podejmowanych przez popyt, a mających na celu oddalenie cen od poziomów wsparcia. Rosnąca wartość euro do dolara, jaka ma w tej chwili miejsce, a przekładająca się na umocnienie złotego, będzie te bycze wysiłki z rana wspierać.