Przecena w USA ma zapewne swoje źródło w obawach związanych z wysoką ceną ropy naftowej. Pytanie, czy spada przeceny jest do tych obaw adekwatna. Myślę, że ma tu także wpływ fakt, że od dawna na rynku amerykańskim nie widać było poważniejszej korekty. Mamy wiec zbieg dwóch ważnych czynników, z których jeden jest zapalnikiem, a drugi podsyca skalę reakcji. Czy rynek amerykański zaczyna TĄ korektę? Tu wcale nie jestem tego pewien. Nie nastawiałbym się teraz na znaczącą przecenę. Trend był (jest?) na tyle silny i długi, że jest mało prawdopodobne, by skończył się z dnia na dzień. Z tego względu jeśli nawet na dojść do zmiany kierunku ruchu, to pewnie będzie to proces trwający przynajmniej tydzień, a indeksy jeszcze podejdą w okolice maksimów.
Jeśli przecena w USA nie miałby być już teraz duża, to nasz rynek ma szansę na utrzymanie wsparcia w okolicy 2600 pkt. i na powiększenie odbicia. Później jednak musiałoby dojść przynajmniej do jego ponownego testu, bo raczej trudno sobie wyobrazić, byśmy biernie przyglądali się spadkom na rynku amerykańskim. O ile oczywiście tam pojawiłaby się ta większa korekta.
Co do dnia dzisiejszego to niższy początek sesji nie niweluje szans na kolejne próby popytu w walce o utrzymanie poziomu dotychczasowego minimum spadku na 2629 pkt. W trakcie dnia pojawi się kilka publikacji, które mają średni wpływ na poziom notowań. Liczba nowych wniosków, czy sprzedaż nowych domów mogą wpłynąć na poziom cen na rynku. Oczywiście nadal głównym tematem jest Libia i wpływ wydarzeń na Bliskim Wschodzie na notowania ropy. Inną sporawą jest ostatni wzrost pary EURUSD, który na pierwszy rzut oka może wydawać się mało logiczny, ale ma swoje uzasadnienie. Nad tym zastanowimy się przy okazji „Weekendowej…”.