Faktycznie mieliśmy do czynienia z powolnym systematycznym wzrostem cen, który nawet nie poddawał się większym korektom. Mozolna wspinaczka nie była tym, czego oczekują spragnieni adrenaliny daytraderzy.
Wczorajsze notowania rozpoczęły się dokładnie na poziomie piątkowego zamknięcia. Kontynuowana była więc korekta, której kreślenie zabrało cały ubiegły tydzień. Była nadzieja, że w tym tygodniu już tak mało atrakcyjnych zmian nie doświadczymy. Zyskała ona potwierdzenie, bo wprawdzie wczorajsze notowania były mało dynamiczne, to jednak nie można powiedzieć, by nie wprowadziły czynnika pobudzającego zainteresowanie. Tym czynnikiem była wczorajsza zwyżka do okolicy
obserwowanego przez nas oporu na 2715 pkt. Wprawdzie opór ten nie został ostatecznie pokonany, ale już samo to, że taka możliwość zaistniała, sprawiło, że sytuacja zrobiła się ciekawa.
Pokonanie poziomu 2715 pkt wiązałoby się bowiem z co najmniej dwiema obserwacjami. Po pierwsze, ostatecznie zanegowana zostałaby ostatnia fala spadków, co ma znaczenie dla oceny układu sił na rynku, bo skoro ruch wynikający z przewagi podaży miałby być zanegowany, to i sama przewaga stałaby pod znakiem zapytania. Z tego względu nie można byłoby w takiej sytuacji mówić o nastawieniu negatywnym. Byłoby ponownie neutralne.
Drugim aspektem takiej sytuacji byłoby potwierdzenie odbicia od ok. 2600 pkt. Wprawdzie nastawienie neutralne nie uniemożliwiałoby kolejnej próby, ale to, że rynek tak znacznie się od tych okolic odbił, byłoby kolejnym sygnałem, że wsparcie to jest bardzo istotne. To z jednej strony stawiałoby podaż w trudnej sytuacji, gdyby ponownie przyszła jej ochota na walkę w tych okolicach, ale równocześnie ewentualne przełamanie tego poziomu mogłoby być ważnym sygnałem technicznym, którego echa byłyby słyszane nie przez dni, ale tygodnie, a może nawet miesiące.