Odpowiedź przewrotna, ale prawdziwa. Powolny wzrost cen z początku tygodnia nie rokował zbyt dobrze. Wtorkowe osłabienie zdawało się to potwierdzać, ale bykom pozostał jeden ważny argument. W trakcie wtorkowego osłabienia ceny nie spadły pod piątkowe minimum. Tak się składa, że to minimum leżało w górnej części małej konsolidacji z poprzedniego tygodnia.
Można powiedzieć, że ta konsolidacja zapracowała jako poziom wsparcia. W środę po południu
sytuacja zaczęła się zmieniać. Wprawdzie jeszcze przy małym obrocie, ale ceny ponownie zbliżyły się do okolic oporu na 2719 pkt. W czwartek opór został pokonany, a dzień był zdecydowanie jednostronny. Skala zwyżki może nie historyczna, ale w ciągu dwóch dni udało się podnieść ceny o 100 pkt, co dawno nie mało miejsca. Wczorajsze notowania na początku dnia kontynuowały ruch, ale po południu przewagę uzyskała podaż.
Nie ma się czemu dziwić. Bliskość rekordu oraz szybki ruch w górę niemal bez przerw skusił do wyjścia z rynku tych, którzy na niego wchodzili na niższych poziomach. Wraz z popołudniowym spadkiem cen spadała LOP, a przecież w czwartek, a zwłaszcza środowego popołudnia LOP rosła. Spadek LOP w trakcie osłabienia traktować można na razie jako przesłankę za tym, by to osłabienie uznać za korektę.
Na razie. O ile bowiem w krótkim terminie nie ma powodów, by wątpić w przewagę popytu, to sprawa terminu średniego jest otwarta. Ostatnie zwyżki, nie umniejszając ich sile i dynamice, nie zmieniły jeszcze niczego właśnie w średnim terminie. To nadal może być tylko ruch w ramach konsolidacji. Konsolidacja ma to do siebie, że w jej ramach mogą dziać się dziwne rzeczy. Już nie jedną podobną emocjonalną akcję mamy przecież przerobioną. Z tego względu obserwujemy rynek z umiarkowanym optymizmem, ale równocześnie przyglądamy się, czy w okolicy rekordu nie zacznie się formować jakiś odwrót. Tym bardziej że sporo niewiadomych wisi nad nami. Wcale nie jest powiedziane, że rynki rozwinięte już zakończyły fazę osłabienia.