Tym samym pojawiła się przesłanka, by uznać, że przewagę w krótkim terminie ma popyt. O średnim terminie mówić jest zbyt wcześnie.

Krótkoterminowy wzrost może trwać do chwili, gdy WIG20 osiągnie okolice 2850 pkt. Wtedy najpóźniej doszłoby do rozstrzygnięcia, z jakim wzrostem faktycznie mamy do czynienia. Obecna zwyżka może się równie dobrze zakończyć właśnie przy tym oporze i nie będzie miała znaczenia dla graczy średnioterminowych. Dla tych, którzy przykładają wagę do zmian w średnim terminie, dopiero pokonanie przez WIG20 okolic 2850 pkt będzie wiarygodnym sygnałem przejęcia inicjatywy przez popyt. Sygnałem, który nie tylko może oznaczać możliwość wzrostu w ramach szybko rosnącego kanału, ale także sygnałem, który potwierdziłby wyłamanie z szerokiego kanału, w jakim wykres indeksu znajdował się od początku ubiegłego roku. Byłoby to sygnałem przyspieszenia wzrostu.

Fiasko popytu w walce z poziomem 2850 pkt oznaczać będzie w najlepszym razie utrzymanie się wspomnianego szerokiego kanału oraz poważne zagrożenie dla dolnego ograniczenia stromego kanału, którym jest znana nam od  dłuższego czasu wewnętrzna linia trendu. Pokonanie jej byłoby sygnałem zmiany charakteru rynku. Jeśli nie ostatecznym, to z pewnością wstępnym. W tym drugim wypadku przełamanie linii nie musiałoby się wiązać z zakończeniem trendu wzrostowego w długim terminie, gdyż byłaby jeszcze szansa na ruch powrotny do linii, która po jakimś czasie znalazłaby się ponad dotychczasowymi szczytami.

Obecnie wykres WIG20 znajduje się w kącie martwym między górnym ograniczeniem szerokiego kanału płaskiego a dolnym ograniczeniem kanału stromego. Ten kąt z jednej strony wymusza wyciszenie wahań indeksu, z drugiej sprawia, że powoli zbliża się chwila na decyzję, którą ścieżką pójdzie rynek. Czy będzie to wzrost w tempie szybszym niż średnia z ubiegłego roku, czy też wyraźnie wolniejszym niż średnia z drugiej połowy ubiegłego roku? W tym drugim wypadku może się to wiązać ze spadkiem rynku nawet w okolice poziomu 2420–2450 pkt.

Co miałoby taki spadek wywołać, skoro trzęsienie ziemi, tsunami i awaria elektrowni atomowej tego nie spowodowały?