Wczorajsze zmiany w Stanach nie było znaczące. W końcówce sesji wyceny nieco spadły, ale obrót był najniższy z wszystkich tegorocznych sesji. Czy można więc poważnie podchodzić do takiej zmiany, a tym bardziej przejmować się jej konsekwencjami? Warto także pamiętać, że wczorajsze lekkie osłabienie w Stanach to niewielka zmiana w porównaniu z tym, co miało miejsce w ubiegłym tygodniu. Z tego względu nie należy przypuszczać, by wczorajsze notowania w trakcie regularnej sesji miały mieć duże przełożenie na to, co wydarzy się dziś na początku sesji na naszym rynku.
Tym bardziej, że obecnie nastroje na rynkach akcji są nieco lepsze niż w chwili, gdy kończyły się notowania w Nowym Jorku. Na większości rynków azjatyckich notowana jest zwyżka cen. Wyjątkiem jest Nikkei, który stracił na wartości 0,2 proc. Ale tu chyba nikt się nie dziwi. Sytuacja jest specyficzna. Pojawił się pluton w glebie wokół elektrowni Fukushima, a jej operator zdaniem części analityków powoli zmierza ku nacjonalizacji.
Notowania w czasie dzisiejszej sesji nie muszą być wcale znacznie ciekawsze nią na sesji wczorajszej. W ciągu dnia nie pojawią się żadne poważne wiadomości ze sfery makro. Dopiero o 15:00 opublikowana zostania informacja o zmianie cen amerykańskich nieruchomości, a o 16:00 pojawi się wartość wskaźnika zaufania amerykańskich konsumentów, która może wpłynąć na ceny na rynkach, ale to już będzie końcowa godzina sesji. Te kilka wcześniejszych może nie być tak zajmujących. Tym bardziej, że w tym tygodniu rynek skupiony jest na informacjach z rynku pracy w USA, a pierwszy z nich pojawią się dopiero jutro.