Zbliża się piątek i rośnie poziom emocji związanych z przypuszczeniami, co powie szef amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Rok temu podobne przemówienie było przełomowe, gdyż zasugerowało, że Fed będzie wdrażał program skupu obligacji. Teraz sytuacja gospodarcza również nie jest stabilna i pojawiły się oczekiwania, że będziemy mieli powtórkę sprzed roku. O ile faktyczni głosy sugerujące możliwość pojawienia się kolejnego planu luzowania ilościowego pojawiają się częściej, to byłbym bardzo ostrożny z formułowaniem oceny, że wczorajszy wzrost cen w USA był antycypacją tego oczekiwania. Z prostej przyczyny. Zmiana indeksów o kilka dziesiątych procenta nie ma jednego czynnika, który dominował. Tym bardziej wczoraj, gdy brakowało szczególnych informacji, które miałyby możliwość wpływu na wyceny. Może właśnie ten brak impulsów powodował, że nie było o czym pisać.
Dla nas jest ważne to, że przecena w USA nie było kontynuowana, a dzisiejsze notowania w Azji są pozytywne. Na poprawę nastrojów wpływ miało pojawienie się wskaźnika PMI dla przemysłu Chin, który wzrósł wobec wartości z lipca. Jest to wartość wstępna wskaźnika liczonego przez HSBC, ale sam wzrost sprawił, że rynki zareagowały pozytywnie, choć wskaźnik nadal jest poniżej 50 pkt. Z tego względu można oczekiwać, że notowania na naszym rynku zaczną się od wzrostu cen. Popyt wczoraj nie poradził sobie z pokonaniem poziomu 2300 pkt. Dziś będzie miał kolejną okazję, by się wykazać. Ewentualny wzrost cen nie zmieni mojej opinii o rynku, która nadal zakłada, że rządzi nim podaż. Przecena była na tyle silna, że wymaga odreagowania. Ono trwa nadal.
Dziś w trakcie sesji pojawią się dane makro. Poznamy wstępne wartości wskaźników PMI dla największych krajów strefy euro oraz strefy jako całości. Pojawi się również niemiecki wskaźnik ZEW. Pod koniec sesji, o 16:00, opublikowana zostanie wielkość sprzedaży nowych domów w USA. To będą ciekawe epizody, ale raczej żadna z tych publikacji nie jest w stanie ustawić całego dnia.