Indeksy w USA zmieniły się wczoraj minimalnie. Przemysłowy Dow Jones spadł, a S&P500 i Nasdaq nieznacznie zyskały. Nie ma to jednak dla nas znaczenia. Tym bardziej, że wygląda na to, że ta sesja była sesją na przeczekanie. Niski obrót i niska zmienność na to wskazują. Polski gracz nie ma na co reagować. Po sesji było już nieco ciekawiej. Ruszyły publikacje wyników finansowych. Wczoraj mieliśmy nieoficjalne rozpoczęcie sezonu raportowania przez spółki wyników za III kw. Tym rozpoczynającym zwyczajowo jest Alcoa. W trakcie regularnej sesji zyskała ona 2 proc. Kto kupił, ten się rozczarował, gdyż spółka zamiast zarobić 22c na akcję, zarobiła jedynie 15c. To przeceniło papiery producenta aluminium o 5 proc. i wywołało spadki cen akcji spółek surowcowych w Australii.

Początek sesji będzie więc prawdopodobnie nieznacznie niższy od wczorajszego zamknięcia, ale raczej nie zaczniemy pod poziomem wczorajszym minimum. Tym samym nadal będziemy znajdować się nad poziomem wsparcia na 2230 pkt. Innym ciekawym poziomem w kontekście możliwej przeceny jest linia trendu, która niedawno została pokonana. Teraz może ona zatrzymać ewentualną obniżkę cen. Mark Hulbert donosi dziś, że na rynku amerykańskim pojawiły się oznaki ściany strachu, co ma przemawiać za możliwością dalszego wzrostu cen w USA, a więc pewnie i na świecie. To samo w sobie wprawdzie nie przesądza o zwyżce, ale pesymizm wśród analityków sprawia, że nawet, gdyby pojawił się spadek cen, to jego skala byłaby ograniczona. Dość powiedzieć, że obecnie średnio analitycy zalecają na rynku Nasdaq zaangażowanie ponad 40 proc. kapitału po krótkiej stronie. Taki pesymizm nie jest czymś częstym. To wskazywałoby na to, że polscy gracze mają możliwość, by przeprowadzić akcję ataku na poziom oporu na 2332 pkt. Okoliczności są sprzyjające. Nie oznacza, to już dziś ma się ona pojawić, ale wspomniany strach może wspomóc w podnoszeniu cen w USA, co będzie pomocne w Polsce.