Notowania w USA wzrosły, choć znaczna część tego wzrostu jest już w naszych cenach. Po chwili zakończenia notowań w Warszawie skala wzrostu indeksów amerykańskich nie była już duża. Zresztą regularna sesja to nie najważniejszy teraz temat. Liczyło się bowiem także to, co po niej. Swoje wyniki publikowało Google. Spółka zyskała 0,5 proc. po tym, jak ujawniła, że jej zysk na akcję wyniósł 10,08 dolara na akcję, a przychody osiągnęły wartość 8,14 mld dolarów. Analitycy oczekiwali odpowiednio 9,64 dolara na akcję oraz 8,1 mld dolarów.
Wczoraj nastroje się poprawiły w końcówce sesji. Plotki o chińskich danych były zapalnikiem wzrostu. Czas pokaże, czy faktycznie tylko one stały za zakupami, czy też na rynki akcji wjechał bardziej zdecydowany kapitał. Piszę w liczbie mnogiej, bo tu nie chodzi tylko polski rynek, ale także te najważniejsze i największe. One mogą już nie dotrzymywać tempa zwyżkom w Polsce, ale nie oznacza to, że nasz rynek ich nie potrzebuje. Fala zakupów powinna pojawić się wszędzie, by i warszawskie spółki miały w tym udział. Pierwszą fazę wzrostów nasz rynek przespał. Teraz ma szansę się odkuć. Jeśli pojawi się silny popyt, który podniesie wyceny na całym świecie, to można liczyć na to, że nasz rynek tym razem będzie w grupie liderów. Wraz z innymi rynkami wschodzącymi.
Pytanie, czy dwa ostatnie dni to już początek takiej fali wzrostów. Wczoraj doszło do pokonania przez ceny kontraktów poziomu 2280 pkt. Mamy zatem sygnał przewagi popytu w krótkim terminie. Przewaga ta jest na razie mała. Optymizm dotyczący zmian na rynku powinien być ostrożny. Jego weryfikatorem jest wczorajsze minimum. Jeśli podaży udałoby się zgasić wzrost i doprowadzić do spadku pod wczorajsze minimum, to cała gadka o optymizmie, nawet tym krótkoterminowym, nie miałaby już sensu. Jest więc o co walczyć. Czy będzie komu? Cóż, wczoraj ceny wzrosły, ale ten zwyżce nie towarzyszył duży obrót. Aktywność popołudniu wzrosła, ale prawda jest taka, że wielkość kapitału angażowanego do zwyżek nie powala. Podaż nie postawiła jeszcze twardych warunków.