Weekendowa Analiza Futures

Długi majowy weekend za nami. Nawet pogoda zdążyła się już popsuć. W czasie tych trzech dni, w trakcie których trwały notowania, ceny głównie spadały. Na szczególną uwagę zasługuje sesja piątkowa, w czasie której opublikowany został raport o stanie rynku pracy w USA. Raport, który przestraszył. Moim zdaniem strach jest przedwczesny.

Aktualizacja: 18.02.2017 23:35 Publikacja: 06.05.2012 09:46

Weekendowa Analiza Futures

Foto: ROL

To była druga rozczarowująca publikacja danych o rynku pracy w USA. Tym razem jednak nie było już mowy o dużym zaskoczeniu, a swoją drogą nie wszystkie elementy tej publikacji były tak fatalne, jak to malują serwisy informacyjne. O ile liczba etatów w sektorze pozarolniczym okazała się niższa od prognoz to warto wziąć pod uwagę fakt, że pozytywnie zrewidowano dane za dwa poprzednie miesiące w skali, która odpowiada „rozczarowaniu" związanemu z danymi za kwiecień.

 

Już sam fakt tych rewizji zmniejsza negatywny wydźwięk piątkowej publikacji. Do tego ważne jest, że w znacznym stopniu rewizja ta dotyczyła danych za marzec, które miesiąc temu były tak zaskakująco słabe. Już o tym pisałem wcześniej i teraz pozostaje mi tylko to podtrzymać – wątpię, by sygnalizowane przez publikacje marcową i kwietniową osłabienie na rynku pracy miało duże znaczenie. Myślę, że wiele w tym wahań sezonowych, a późniejsze rewizje raczej to potwierdzają. Warto zauważyć, że dane ze stycznia i lutego są zdecydowanie lepsze od ówczesnych prognoz i lepsze od wcześniejszych publikacji. Są także zdecydowanie lepsze od tego, co zwykle się w tych miesiącach notuje. Zatem przesunięcie fali zatrudnienia sezonowego na wcześniejsze miesiące jest dobrym rozwiązaniem zagadki ostatnich słabszych danych.

Na rynku pracy nie zachodzi tak silne spowolnienie wzrostu, jak to sugerują publikowane raporty. Rewizje są tego potwierdzeniem. Innym jest zachowanie aktywności gospodarczej. Jeśli przyjąć, że zmiany w zatrudnieniu odpowiadają rzeczywistości i są odzwierciedleniem zmian w aktywności gospodarczej podmiotów w USA, to pojawia się pytanie, kiedy miało miejsce takie załamanie tej aktywności, by uzasadniało to takie zmiany na rynku pracy? Przecież to, co się dzieje na rynku pracy jest odpowiedzią na poziom aktywności, a nie na odwrót. Zmiany na rynku pracy są reakcją na zmiany aktywności, a nie są czynnikiem wyprzedzającym. Choćby z tego względu publikacje marcowe i kwietniowe nie są spójne z koleją rzeczy.

Jeśli przyjmiemy za prawidłowe powyższe rozumowanie, to warto zastanowić się nad zasadnością podnoszenia wątku możliwych działań ze strony amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Rynek pracy i jego kondycja są obecnie jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym, obszarem zainteresowania banku centralnego. Dynamika cen na poziomie konsumentów nadal nie wzbudza niepokoju, a więc to zmiany na rynku pracy mają potencjalnie największy wpływ na możliwe decyzje władz i aktualną ich postawę. Dotychczas przekaz był jasny – zmiany na rynku pracy są pozytywne, ale zbyt wolne, by odchodzić od aktualnego sposobu prowadzenia polityki pieniężnej. Z pewnością wyraźne osłabienie na rynku pracy byłoby przesłanką za tym, by realnie rozważać powrót do stymulacji ilościowej i kolejnego programu skupu obligacji na rynku wtórnym. Już w najbliższym tygodniu będziemy mieli okazję się przekonać, jak zachowa się Fed. Moim zdaniem nic się nie zmieni. Tak, jak początkowe miesiące tego roku zostały przyjęte spokojnie, tak teraz także przekaz do rynków będzie pozbawiony zapowiedzi poważnych zmian w polityce pieniężnej.

Nadal najbardziej prawdopodobnym wydaje się w tej chwili scenariusz wyciszenia Operacji Twist i na poprzestaniu przez Fed na reinwestowaniu środków z wykupionych przez rząd papierów, czyli utrzymywaniu stabilnej sumy bilansowej Rezerwy Federalnej. Takie oczekiwanie wydaje się sprzeczne z tym, co w piątek zaprezentował rynek długoterminowych obligacji amerykańskich, których ceny wyraźnie się podniosły. Miałoby to sugerować oczekiwanie na to, że Fed jednak miałby dać do zrozumienia, że działania ilościowe mają szansę się pojawić. Myślę, że w najlepszym razie pojawić się może jedynie informacja, że luzowanie ilościowe jest stale możliwym do wdrożenia instrumentem, ale pod warunkiem, że pojawią się uzasadniające takie działania okoliczności. W tej chwili takowych nie widać.

W środę Komitet Otwartego Rynku amerykańskiej Rezerwy Federalnej opublikuje komunikat. Myślę, ze będzie to rozczarowanie dla tych, którzy zbyt wiele oczekują od bankierów centralnych. Skład FOMC sprzyja podejmowaniu decyzji o wspieraniu gospodarki, ale z pewnością takie decyzje nie zapadną bez wcześniejszego wystąpienia okoliczności, które by takie działanie uzasadniały. Dwa słabsze raporty z rynku pracy, które pojawiły się po dwóch rewelacyjnych to nie powód do ruchów Fed. Także z tego powodu, że skala rozczarowania maleje z każdą kolejną publikacją, która przynosi z sobą pozytywne rewizje danych.

O ile piątkowe notowania, a także zmiany w całym tygodniu, rynek obligacji amerykańskich zakończył pozytywnie, o tyle rynek akcji poddał się presji podaży. Piątkowa sesja była słaba, za co obwinia się właśnie dane z rynku pracy. Jeśli faktycznie miałby to być powód słabości, to zapewne ta słabość szybko się zakończy. Pytanie, czy rzeczywiście właśnie dane są powodem osłabienia. Czy nie istnieje inny czynnik skłaniający do wyprzedaży? Być może odpowiedź na to pytanie pojawi się już w najbliższych dniach.

Kluczem w przypadku naszego rynku będzie zachowanie indeksu WIG20 względem poziomu wsparcia (Wykres_1). W trakcie ostatniego świątecznego tygodnia ceny przeważnie spadały. Zwyżka, jaka miała miejsce wcześniej, nie była kontynuowana, co samo w sobie nie jest zaskakujące, bo musiałby się to wiązać z próbą pokonania oporu, a taki wzrost z marszu był mało prawdopodobny. Mamy za sobą dołek z 24 kwietnia i wygląda na to, że rynek wkrótce znajdzie się w jego okolicy. Kto wie, może nawet indeks wyznaczy jeszcze niższy poziom. Jeśli jednak później ceny będą się podnosiły, to pokonanie szczytu notowań z pierwszego majowego tygodnia może być uznane za sygnał potwierdzający odbicie od wsparcia.

Utrzymywanie się indeksu nad dołkiem z grudnia podtrzymuje realność scenariusza wzrostów, które miałyby nas zaprowadzić do okolic szczytu z końca sierpnia 2011 roku. Spadek pod grudniowe minimum taki scenariusz praktycznie przekreśla, gdyż oznaczałoby to, że rynek jest w znacznie gorszej kondycji niż mogłoby się wydawać. Nadal jestem zdania, że zwyżka ma większą szansę na realizację.

Strach związany z sytuacją amerykańskiego rynku pracy wydaje mi się przesadzony. Jeśli tak faktycznie jest, to osłabienie powinno się szybko zakończyć. Gdyby więc w ciągu najbliższych dni popyt nie kwapił się do atakowania, trzeba będzie się poważnie zastanawiać na faktyczną kondycją kupujących i tym, co faktycznie ma wpływ na zmiany cen. To już temat na kolejne tygodnie. W tej chwili obserwujemy zachowanie indeksu nad wsparciem z oczekiwaniem na to, że indeks się jednak od tego wsparcia odbije.

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów