To była druga rozczarowująca publikacja danych o rynku pracy w USA. Tym razem jednak nie było już mowy o dużym zaskoczeniu, a swoją drogą nie wszystkie elementy tej publikacji były tak fatalne, jak to malują serwisy informacyjne. O ile liczba etatów w sektorze pozarolniczym okazała się niższa od prognoz to warto wziąć pod uwagę fakt, że pozytywnie zrewidowano dane za dwa poprzednie miesiące w skali, która odpowiada „rozczarowaniu" związanemu z danymi za kwiecień.
Już sam fakt tych rewizji zmniejsza negatywny wydźwięk piątkowej publikacji. Do tego ważne jest, że w znacznym stopniu rewizja ta dotyczyła danych za marzec, które miesiąc temu były tak zaskakująco słabe. Już o tym pisałem wcześniej i teraz pozostaje mi tylko to podtrzymać – wątpię, by sygnalizowane przez publikacje marcową i kwietniową osłabienie na rynku pracy miało duże znaczenie. Myślę, że wiele w tym wahań sezonowych, a późniejsze rewizje raczej to potwierdzają. Warto zauważyć, że dane ze stycznia i lutego są zdecydowanie lepsze od ówczesnych prognoz i lepsze od wcześniejszych publikacji. Są także zdecydowanie lepsze od tego, co zwykle się w tych miesiącach notuje. Zatem przesunięcie fali zatrudnienia sezonowego na wcześniejsze miesiące jest dobrym rozwiązaniem zagadki ostatnich słabszych danych.
Na rynku pracy nie zachodzi tak silne spowolnienie wzrostu, jak to sugerują publikowane raporty. Rewizje są tego potwierdzeniem. Innym jest zachowanie aktywności gospodarczej. Jeśli przyjąć, że zmiany w zatrudnieniu odpowiadają rzeczywistości i są odzwierciedleniem zmian w aktywności gospodarczej podmiotów w USA, to pojawia się pytanie, kiedy miało miejsce takie załamanie tej aktywności, by uzasadniało to takie zmiany na rynku pracy? Przecież to, co się dzieje na rynku pracy jest odpowiedzią na poziom aktywności, a nie na odwrót. Zmiany na rynku pracy są reakcją na zmiany aktywności, a nie są czynnikiem wyprzedzającym. Choćby z tego względu publikacje marcowe i kwietniowe nie są spójne z koleją rzeczy.
Jeśli przyjmiemy za prawidłowe powyższe rozumowanie, to warto zastanowić się nad zasadnością podnoszenia wątku możliwych działań ze strony amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Rynek pracy i jego kondycja są obecnie jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym, obszarem zainteresowania banku centralnego. Dynamika cen na poziomie konsumentów nadal nie wzbudza niepokoju, a więc to zmiany na rynku pracy mają potencjalnie największy wpływ na możliwe decyzje władz i aktualną ich postawę. Dotychczas przekaz był jasny – zmiany na rynku pracy są pozytywne, ale zbyt wolne, by odchodzić od aktualnego sposobu prowadzenia polityki pieniężnej. Z pewnością wyraźne osłabienie na rynku pracy byłoby przesłanką za tym, by realnie rozważać powrót do stymulacji ilościowej i kolejnego programu skupu obligacji na rynku wtórnym. Już w najbliższym tygodniu będziemy mieli okazję się przekonać, jak zachowa się Fed. Moim zdaniem nic się nie zmieni. Tak, jak początkowe miesiące tego roku zostały przyjęte spokojnie, tak teraz także przekaz do rynków będzie pozbawiony zapowiedzi poważnych zmian w polityce pieniężnej.