Polak, Węgier – dwa bratanki

Na Węgrzech, do utrzymujących się od dłuższego czasu problemów gospodarczych, doszedł również kryzys polityczny. Dotyczy on ustaw, które przyjął jeszcze przed końcem ubiegłego roku węgierski parlament. Mogą one albo wyprowadzić ten kraj na prostą, albo pogrążyć go całkowicie.

Aktualizacja: 18.02.2017 11:28 Publikacja: 31.05.2012 03:39

Kamil Kolczyński, analityk, DM Alfa Zarządzanie Aktywami

Kamil Kolczyński, analityk, DM Alfa Zarządzanie Aktywami

Foto: Archiwum

Ustawa o nowej ordynacji wyborczej ogranicza liczbę członków parlamentu do 199 z dotychczasowych 386, co wraz ze zwiększeniem liczby okręgów jednomandatowych oraz zmianami granic obwodów wyborczych faworyzuje największe partie, w tym dominującą partię premiera Orbana. Pierwszymi konsekwencjami zmian w ordynacji wyborczej było zawieszenie rozmów dotyczących pomocy finansowej przez Komisję Europejską oraz zdecydowany w treści list szefa dyplomacji USA. Ponadto zmiany zapisów konstytucyjnych budzą zgorszenie samych Węgrów, którzy wyszli na ulice, protestując przeciw nowelizacji i samemu Orbanowi. Nie ulega wątpliwości, że Węgry zrobiły krok w kierunku dyktatury. Znowelizowana konstytucja uznaje partię socjalistyczną za „organizację przestępczą" jako dziedziczkę partii komunistycznej. Personalna ciągłość obu ugrupowań była pretekstem do obarczenia nowej partii socjalistycznej odpowiedzialnością za zbrodnie reżimu komunistycznego. A jest to, podobnie jak w Polsce, długa lista grzechów. Nowa konstytucja ponadto modyfikuje schemat pracy parlamentu, tak aby większość miała prawo ustalenia porządku obrad oraz zmienia nazwę kraju z „Republiki Węgierskiej" na „Węgry". Węgierski parlament uchwalił również ustawę o stabilizacji finansowej, na mocy której wchodzi w życie zryczałtowany podatek dochodowy.

Nowa ustawa o Narodowym Banku Węgier mówi o zwiększeniu liczby członków odpowiednika naszej Rady Polityki Pieniężnej do dziewięciu osób oraz odmawia szefowi banku centralnego mianowania swoich zastępców. Podstawowym ekonomicznym pretekstem do uchwalenia zmian w omawianej ustawie okazuje się zarzut o zbyt powolnym obniżaniu stóp procentowych. Uzależnienie Narodowego Banku Węgier od państwa na pewno zdecydowanie usprawni realizację polityki partii rządzącej. Pytanie tylko, czy polityka ta jest odpowiednia. Zmiany ustawy podyktowane konfliktem politycznym między prezesem Narodowego Banku Węgier Andrasem Simorem a premierem Orbanem mogą doprowadzić do tego, że kraj zbankrutuje. Nowa ustawa stawia pod znakiem zapytania możliwość korzystania z finansowej pomocy międzynarodowej. Węgry prawdopodobnie za kilka miesięcy będą potrzebowały pieniędzy, które będą musiały pozyskać na rynku. Pieniądze te będą niezbędne do finansowania kosztów obsługi zadłużenia, które obecnie oscylują w okolicy  10?proc. Węgry, starając się o pożyczkę międzynarodową, chciały ją zagospodarować w sposób inny niż pozostałe kraje korzystające z tego typu pomocy. Innymi słowy chcą czyichś pieniędzy na swoich warunkach.

Premier Orban nie pierwszy raz toczy ryzykowną rozgrywkę z międzynarodowymi instytucjami finansowymi. Do tej pory działał jednak rozsądnie o tyle, że na końcu każdej rozgrywki potrafił wypracować kompromis. Jak będzie tym razem – nie wiadomo. Wydaje się, że premier posunął się o jeden krok za daleko. Przychody budżetowe Węgier to około 76,2 mld HUF, wydatki – 81,5 mld HUF. Dług publiczny to około 73,8 proc. PKB. Jeśli dodamy do tego rentowność obligacji 10-letnich na poziomie 10 proc., ukazuje się naszym oczom obraz nie do pozazdroszczenia. Przypomnijmy tylko, że na początku okresu transformacji to Węgry właśnie uważane były powszechnie za państwo, które najszybciej z całego regionu może dołączyć do Europy pod względem ekonomicznym. Dziś ratingi Węgier osiągają poziom śmieciowy.

Warto dodać, że od blisko dziesięciu lat Polska i Węgry przez zagranicznych inwestorów wrzucone są do jednego worka nazwanego „Kraje rozwijające się Europy Środkowo-Wschodniej". Obecna kondycja gospodarki węgierskiej, zmiany, których chce Victor Orban oraz ich konsekwencje, mogą stać się przyczyną ostatecznego wyłączenia Węgier z tego koszyka. W obecnej sytuacji makroekonomicznej byłoby to dla naszego kraju niewątpliwie korzystne. Dla Węgier z kolei stałoby się to gwoździem do trumny.

W perspektywie planów dotyczących unii fiskalnej postawa Orbana może być czynnikiem, który pogrzebie nadzieję na jej wprowadzenie. Równocześnie może być także ostrzeżeniem na tyle motywującym, że jeśli Węgrom, mimo wprowadzenia?kontrowersyjnych zmian ustawowych, nie uda się podnieść z kryzysu, unia fiskalna będzie miała realną szansę wejścia w życie, gdyż nikt już nie odwoła się do podobnych argumentów.

Polska również mogła pójść podobną drogą. Zaczęło się i skończyło – na szczęście – na planach dotyczących zwiększenia liczebności Rady Polityki Pieniężnej oraz zmniejszenia pensji jej członkom. Dziś mamy okazję sprawdzić konsekwencje ekonomiczne podobnych działań u naszych „bratanków". Uczmy się zatem na czyichś błędach, pomóżmy, jeśli warto i cieszmy się, że nie zafundowaliśmy sobie podobnego losu.

Komentarze
Co martwi ministra finansów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Zamrożone decyzje
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów