Wspomniany owoc dotyczyć może próby powiększenia skali zwyżki, a tym samym wykonania ruchu w kierunku dotychczasowego szczytu trendu wzrostowego. Od dwóch tygodni niewiele się działo. Trwała powolna korekta spadkowa i być może właśnie wczorajszym wzrostem udało się ją zakończyć. Faktycznym zakończeniem będzie wyjście na nowe szczyty trendu. Czy się uda? Jeśli popyt nie pójdzie za ciosem i odpuści wczorajszą zwyżkę, szybko możemy znaleźć się pod poziomem minimum z ubiegłego tygodnia. Tym samym zagrożony nie byłby poziom szczytu, ale dołka na 2364 pkt. Inicjatywa należy teraz do kupujących.

Wczorajsza zwyżka nie miała silnego poparcia w zachowanie cen akcji w USA. Ostatecznie notowania na Wall Street zakończyły się mieszanymi zmianami tamtejszych indeksów akcji. Średnia przemysłowa Dow Jones zyskała 0,58 proc., ale już indeks S&P500 wzrósł tylko o 0,27 proc., a technologiczny Nasdaq stracił na wartości 0,09 proc. Trudno więc tu mówić o przełomie. Tym bardziej, że te niewielkie zmiany miały miejsce tuż po piątkowym osłabieniu. Bykom nie pomogły zaskakujące dane z sektora przemysłowego. Wyższy od prognoz wskaźnik ISM tylko na krótką chwilę dał asumpt do zakupów. Później swoje wystąpienie miał Ben Bernanke, co już ostudziło nastroje. Inna sprawa, że wspomniana zaskakująca wartość wskaźnika sama niczego nie zmieni. Jesteśmy po serii kiepskich publikacji i wskaźnika ISM nie jest w stanie ich negować. Przyjęto, i słusznie, założenie, że na razie to tylko jedna publikacja, która trendu nie zmienia. Gospodarka amerykańska słabnie.