Rośnie bezrobocie w okresie, kiedy powinno sezonowo spadać. Z danych o dynamice PKB za II kwartał wynika, że popyt krajowy wpadł już w recesję. Spada wartość kredytów konsumpcyjnych i słabnie dynamika kredytu dla przedsiębiorstw. Z powodu hamowania sypie się prognoza dochodów z podatku VAT i minister finansów koryguje prognozę deficytu sektora finansów publicznych w 2012 r. do 3,5 proc. PKB.
Zresztą, mniej istotne są dane o tym, co było niż indeksy koniunktury czy zaufania konsumentów. A te są wręcz fatalne. Wystarczy przeczytać wstęp do ostatniego raportu GUS nt. koniunktury. Pozwolę sobie przytoczyć parę cytatów: „Ogólny klimat koniunktury w przetwórstwie przemysłowym we wrześniu oceniany jest negatywnie, gorzej niż przed miesiącem oraz w analogicznym miesiącu ostatnich dziesięciu lat [...] Ogólny klimat koniunktury w budownictwie we wrześniu oceniany jest negatywnie, bardziej pesymistycznie niż w sierpniu oraz w analogicznym miesiącu ostatnich dwunastu lat. [...] We wrześniu ogólny klimat koniunktury w handlu detalicznym oceniany jest nadal negatywnie, gorzej niż w sierpniu i w analogicznym miesiącu poprzednich siedmiu lat".
Spotęgować nastrój grozy? Proszę bardzo – indeks PMI dla przemysłu przetwórczego spadł do najniższego poziomu od połowy 2009 r., a wtedy – przypominam – Polska gospodarka była właściwie w recesji, bo popyt krajowy spadał, a wzrost gospodarczy był dodatni wyłącznie dlatego, że eksport obniżał się wolniej niż import i wkład eksportu netto był dodatni. Niekorzystne nastoje konsumentów pogłębiły się we wrześniu. Bo i jak mają się one polepszyć, kiedy rośnie bezrobocie, siła nabywcza płac realnych nie zwiększa się z powodu niskich podwyżek płac, a dostęp do kredytu jest utrudniony?
„Cykanie" obniżek po ćwiartce punktu procentowego co miesiąc przy takiej skali spowolnienia gospodarki niewiele da
Dziwnym trafem nasza RPP zabrała się za podwyżki stóp procentowych nie wtedy, kiedy gospodarka była w dobrym stanie i aktywność gospodarcza przyspieszała, ale w okresie, kiedy było już widać oznaki spowolnienia. Od kwietnia, kiedy NBP jako jedyny bank centralny w Europie w tym roku podwyższył stopy procentowe, sytuacja uległa dramatycznemu pogorszeniu. RPP nie żyje w wirtualnym świecie, gdyż z komunikatu po posiedzeniu można wyczytać, że dostrzega wszystkie aspekty procesu hamowania w gospodarce. Czekanie z obniżkami stóp procentowych aż wyklaruje się, czy proces dezinflacji jest trwały, kiedy gospodarka popada w recesję, trudno uznać za celny argument, kiedy spojrzenie na wykresy dynamiki różnych indeksów inflacji wystarczy, aby dostrzec tendencję spadkową od początku roku (zob. np. wykres na str. 16 „Informacji sytuacji społeczno-gospodarczej w sierpniu" GUS). Oczywiście RPP ma prawo powołać się na swój mandat i argumentować, że stopa inflacji CPI znajduje się znacznie powyżej celu inflacyjnego (2,5 proc. r./r.), więc czeka. Tylko że ta stopa znajduje się tam z przyczyn mało zależnych od polityki monetarnej, z czego RPP doskonale zdaje sobie sprawę – wzrostu cen surowców, w tym energii, podwyżek cen żywności i wcześniejszego osłabienia złotego.