Zmiany indeksów akcji na Wall Street były wczoraj minimalne. Indeks przemysłowy Dow Jones zakończył dzień spadkiem o 0,17 proc. Indeks S&P500 zyskał 0,02 proc., a Nasdaq 0,22 proc. Te małe zmiany indeksów nie oznaczają, że niewiele się działo na spółkach. Były takie, których ceny zmieniały się wyraźnie. Ba, jedną z nich była najważniejsza dla indeksów S&P500 i Nasdaq, czyli Apple. Po poprzednich dniach spadku ceny producenta iPhonów wczoraj wycena wzrosła o ponad 4 proc. To nie jedyna znacząca zmiana. Wśród składników indeksu przemysłowego wyróżniał się, ale tym razem negatywnie, Boeing. Spółka straciła na wartości 3,4 proc., co zostało uznane, jako reakcję rynku na dobiegające kolejne informacje o usterkach podobno dopieszczonych modeli 787. Tym razem chodziło o informacje z Japonii. Nieźle miały się wczoraj spółki sektora finansowego. Po publikacji wyników JP Morgan i Goldman Sachs obie spółki zyskały na wartości, choć ten drugi wyraźnie więcej (ponad 4 proc.) co były rezultatem zaskakująco dobrego raportu.
Po sesji ponownie chłopcem do bicia okazał się Boeing. Spółka straciła na wartości kolejne 2,2 proc. po informacji o decyzji regulatora rynku lotniczego uziemiającego zarejestrowane w USA Dreamlinery w celu sprawdzenia znajdujących się na ich pokładach akumulatorów. eBay zyskał na wartości 0,8 proc. po opublikowaniu wyników za IV kw. Zysk na akcję był lepszy od oczekiwań o 1c.
Dla nas liczy się wczorajsza zwyżka i to, co może z niej wynikać. Na razie nie robiłbym sobie większych nadziei. Owszem, to może być początek końca korekty spadkowej, ale zdrowiej jest opierać swoje myśli na bardziej konkretnych wydarzeniach. Przypomnę, że jeszcze wczoraj rano zaliczaliśmy nowe minima tejże korekty. Wszystko miałoby się zmienić w ciągu jednego dnia? Najpierw minima, a później powód do zakupów? Minima były, ale powód do oczekiwania na wzrost cen jeszcze nie jest wystarczający. Oporem, który w tej chwili musiałby zostać pokonany, by poważnie myśleć o końcu korekty jest poziom 2615 pkt.