Ten rok przyniesie podobno tzw. wielką rotację, czyli odpływ kapitału z bezpiecznych obligacji skarbowych na rynek akcji. Zwolennicy tej tezy wskazują, że akcje są niedrogie i mają wysokie stopy dywidendy, podczas gdy rentowność papierów skarbowych jest znikoma. Podpisałby się pan pod tym?
W normalnym cyklu koniunkturalnym pewnie rzeczywiście byłaby pora na wzrost stóp procentowych, co byłoby dobrym momentem na inwestycje w akcje, a złym na inwestycje w obligacje. Ale to nie jest normalny cykl koniunkturalny i normalne ożywienie. Zwolennicy akcji mogą twierdzić, że akcje muszą drożeć, skoro rentowność obligacji jest tak niska. Ale zwolennicy obligacji mogą odpowiedzieć, że akcje drożeją właśnie dlatego, że rentowność jest niska. A to duża różnica. Dlatego sądzę, że „wielka rotacja" to tylko chwytliwe sformułowanie, za którym kryje się zbyt wiele uproszczeń.
Krótko mówiąc, dostrzega pan powody, aby trzymać obligacje. Sądzi pan, że na obligacjach da się zarobić, choć już wydają się drogie, czy spodziewa się pan zawirowań w gospodarce i na rynkach, które będą uzasadniały trzymanie bezpiecznych aktywów niezależnie od ceny?
Uważam, że można będzie na nich zarobić. W ub.r. całkowite stopy zwrotu na szerokim rynku obligacji przekraczały 10 proc., w tym roku będą pewnie niższe, ale przyzwoite, rzędu 5–6 proc. Ale jeśli skupimy się na obligacjach korporacyjnych z inwestycyjnymi ratingami lub obligacjach skarbowych państw wschodzących, uzyskamy maksymalnie 3–4 proc. Tej stopy zwrotu nie da się też podbić, inwestując w obligacje śmieciowe, bo ich rentowność też często oscyluje wokół 3–4 proc. Oczywiście, można liczyć na wzrost cen tych obligacji. Ale według mnie lepszą strategią będzie handlowanie w ramach trendu bocznego (ang. range trading), czyli kupowanie obligacji, gdy rentowność wzrośnie do górnej granicy pasma wahań i sprzedawanie, gdy spadnie do dolnej granicy. Tyle że tę strategię można stosować tylko na najbardziej płynnych rynkach: obligacji skarbowych Niemiec, USA, może Japonii.
Rentowność tych papierów w ostatnim miesiącu poszła nieco w górę. To już moment, żeby kupować?