A przecież mowa tylko o końcowej fazie. Wzrost ma miejsce od końca maja. W związku z tym, cofnięcie, jakie obserwowaliśmy w styczniu, nadal uznawane jest za ruch wtórny.
Nasuwa się pytanie, ile czasu będzie on trwał oraz, jak zachowa się rynek polskich akcji, gdy osłabienie pojawi się również na rynkach zachodnich? Indeksy spółek amerykańskich powoli się podnoszą, zaliczając wielomiesięczne rekordy. Równocześnie indeks największych spółek z GPW kreśli korektę. Słabość WIG20 można tylko częściowo tłumaczyć zachowaniem banków. Dwie duże oferty sprzedaży nie mogły pozostać bez śladu, ale mimo wszystko to tylko dwie oferty, które sumarycznie na indeks wpłynęły w ograniczonym stopniu. Gdyby pozostałe spółki zachowały się przyzwoicie, to pewnie bylibyśmy wyżej.
Słabość rynku akcji jest zastanawiająca, ale nie dyskwalifikująca. Mimo wszystko mamy do czynienia z długoterminowym trendem wzrostowym. Nadal są spore szanse na to, by w tym roku sięgnąć poziomu 2900 pkt, ale wygląda na to, że potrwa to nieco dłużej. Faza hiperboli, z którą mieliśmy do czynienia pod koniec ub.r., wyczerpała się. Teraz popyt musi się napracować, by zwyżka została wznowiona. Pierwszym sygnałem, który mógłby o tym świadczyć, byłoby pokonanie poziomu szczytu notowań z ostatniej środy (2545 pkt).