Weekendowa Analiza Futures

Dane o rynku pracy w USA przeszły bez echa. Ciekawie za to wyglądała publikacja wskaźnika ISM dla amerykańskiego przemysłu, która pozwala na pewne wnioski. Gdzie zatrzyma się spadek indeksu WIG20?

Aktualizacja: 15.02.2017 07:50 Publikacja: 03.02.2013 12:13

Weekendowa Analiza Futures

Foto: ROL

Koniec tygodnia był bardzo obiecujący dla tych, którzy liczą na wzrost wartości akcji w USA. Wskaźnik ISM liczony dla amerykańskiego przemysłu okazał się wyraźnie wyższy od oczekiwań (wskaźnik wyniósł 53 proc., choć oczekiwano 50,5 proc.), a co równie ważne, wyraźnie wyższy od wartości grudniowej. Styczniowy skok można potraktować jako zapowiedź poprawy stanu gospodarki amerykańskiej. Dla uczestników rynku taka wysoka wartość wskaźnika była zaskoczeniem. Jak wynika z ankiety sporządzonej przed publikacją, najwyższy poziom prognozy wynosił 52 proc. Ta najwyższa wartość prognozy była także najwyższą także wtedy, gdy podniesiono nieco oczekiwania po opublikowaniu w czwartek wskaźnika ISM Chicago. To tylko potwierdza, że rynek miał prawo być zaskoczony, a tym samym miał prawo to zaskoczenie ujawnić poprzez zakupy i wzrost cen akcji, a więc i samych indeksów. Nie dziwi więc, że dzień zakończył się optymistycznie.

Za zwyżkę wskaźnika w dużym stopniu odpowiada wzrost subindeksu nowych zamówień o 3,6 do 53,3 proc. To najszybszy wzrost tej miary od dwóch lat, a poziom subindeksu jest najwyższy od maja ubiegłego roku. O punkt wzrosła wartość subindeksu produkcji, co sprawiło, że jest ona teraz najwyższa od 8 miesięcy. Wzrósł także subindeks zatrudnienia o 2,1 do 53,6 proc. W piątek w ramach raportu o stanie rynku pracy wykazano, że w przemyśle zatrudnienie wzrosło o 4 tys. To mało i widać tu rozbieżność między obiema publikacjami. Można to tłumaczyć dwojako. Po pierwsze, chwila zbierania danych była inna (wcześniej zbierano dane do raportu o stanie rynku  pracy).

Drugim wytłumaczeniem jest to, że raport z rynku pracy to faktyczne dane, a wartość wskaźnika ISM to wynik ankiet jakościowych, a zatem teoretycznie mniej wiarygodnych niż dane ilościowe. Jest w tym sporo racji, ale już niejednokrotnie właśnie dane ankietowe okazywały się dobrym wskaźnikiem wyprzedzającym dla danych twardych. Zresztą m.in. po to je zbudowano. Świat finansów stale dąży do tego, by poznać przyszłość i stara się wykorzystać wszelkie możliwe metody.

Opieranie się na twardych danych byłoby oczywiście najbardziej pewne, ale problem w tym, że one zawsze dotyczą przeszłości. Zatem wykorzystuje się mniej pewne narzędzia już na etapie poznawania bieżącej sytuacji, która będzie raportowana przez twarde dane w przyszłości. Jednak każda taka metoda buduje obraz nieco mniej wyraźny. Wskaźniki ISM mają pokazać, co dzieje się teraz, a co wyjdzie w przyszłych publikacjach. Tu wnioskowanie jest obarczone większym błędem, ale ryzyko i jego analiza jest przecież kluczową sprawą na rynkach finansowych.

W efekcie uczestnicy rynków jeszcze przed publikacją danych mają o nich pewne pojęcie. Poziom wycen aktywów z chwili przed pojawieniem się danych odnosi się do oceny sytuacji gospodarki przy założeniu, że publikacja będzie taka, jaką oczekiwano. Stąd z ich punktu widzenia ocena samej publikacji dotyczy tego, czy odczyt jest zbieżny, czy różny od tego, co oczekiwano. Rozbieżność, o ile jest istotna, może wpłynąć na korektę oceny sytuacji gospodarki, a tym samym korektę dopasowania wycen aktywów do nowej oceny gospodarki.

Powyższy tok myślenia jest powodem, dla którego większą wagę z piątkowego zbioru danych przywiązuję do publikacji wskaźnika ISM, a nie do danych z rynku pracy. Wartość wskaźnika pozytywnie zaskoczyła i ma prawo wpłynąć na wyceny akcji. Raport o stanie rynku pracy okazał się zgodny z oczekiwaniami, a zatem jego wpływ na wyceny, przynajmniej w krótkim terminie, jest minimalny.

Nie oznacza to, że dane są mało ważne. Publikacja taka, jaka się pojawiła, także ma swoje konsekwencje, ale one już dotyczą dłuższego terminu. Po pierwsze, tempo wzrostu liczby etatów jest małe, a tym samym przemawia za tym, by władze monetarne utrzymywały dotychczasowy kierunek działań. Po drugie w ostatniej publikacji ujawniła się tendencja, o której była już tu mowa. Oznaki poprawy sytuacji na rynku pracy skłaniają do powrotu do poszukiwań zatrudnienia przez tych, którzy w poprzednich miesiącach z tego zrezygnowali. Efektem tego jest wzrost osób aktywnych na rynku pracy (pracujących lub aktywnie poszukujących pracy), a więc rośnie stopa bezrobocia. Skutkiem tego oddala się moment osiągnięcia przez parametry rynku pracy poziomów (w tym wypadku przez stopę bezrobocia), które wymuszałyby zmianę w polityce pieniężnej. Wartość progową stopy bezrobocia  dla rozpoczęcia podnoszenia stóp procentowych znamy, bo została ona oficjalnie podana (wynosi 6,5 proc.). Nie jest znany próg, którego przekroczenie przyczyni się do zatrzymania skupu aktywów przez Fed.

O ile wspomniane dane sprzyjają zwyżkom cen w USA, to już nie ma tego przełożenia na nasz rynek. Od dłuższego czasu mamy fazę zaniku korelacji między rynkiem polskich akcji, a tym, co dzieje się w USA, czy choćby w Niemczech. Przynajmniej jeśli chodzi o największe polskie spółki. Indeksy amerykańskie zaliczają nowe szczyty tendencji wzrostowej, a w tym samym czasie nasz WIG20 zalicza nowe minima trwającego od miesiąca spadku. Jedna z koncepcji zakłada, że faza osłabienia może się wkrótce skończyć. Ostatni ruch indeksu zbliżył średnią do strefy, gdzie można oczekiwać odbicia, co widać na wykresie (Wykres_1). Nie oznacza to wcale, że mamy pewność, że tak się właśnie stanie (a nawet jeśli, to nie ma pewności, że to odbicie będzie już powrotem do trendu). To tylko jeden z możliwych scenariuszy. W kontekście obecnych zmian, ten bardziej optymistyczny. Wyraźnie mniej optymistyczny zakłada spadek nawet do okolicy listopadowego dołka. Póki co, nie zakładamy, że właśnie ten mało przyjemny scenariusz się zrealizuje. Ma on jednak pewne uzasadnienie. Wspominałem o tym w jednej z poprzednich „Weekendowych...". Jeśli założyć, że jesienny wzrost cen był odpowiednikiem ruchu z początku ubiegłego roku, to teraz korekta spadkowa może być większa. Nie powinna jednak doprowadzić do przełamania listopadowego minimum, gdyż rynek w tej chwili nachylony jest ku górze.

Oba scenariusze mają wspólny mianownik. Oba zakładają, że aktualny spadek cen jest tylko korektą w długoterminowym trendzie wzrostowym. Te scenariusze różni skala tej korekty, ale oba zakładają, że po zakończeniu spadku ceny ruszą do góry i dojdzie do wyznaczenia nowych rekordów zwyżki.

Który scenariusz ostatecznie będzie tym właściwym? A może to będzie jakaś pośrednia wersja. Mamy ten komfort, że nie musimy tego teraz wiedzieć. To w niczym nie pomoże. Nawet, jeślibyśmy prawidłowo wskazali poziom dołka, to i tak nie będzie miało to żadnego przełożenia na zachowanie względem rynku. Poziom dołka nas bowiem w tym kontekście nie interesuje. Interesują nas za to poziomy sygnału do zmiany nastawienia z neutralnego na pozytywne. Ten sygnał nie opiera się na poszukiwaniach dołka, ale na pokonaniu poziomu oporu. Obecnie najbliższym poziomem, który może cokolwiek znaczyć, jest szczyt notowań z środy. Na rynku terminowym to okolica 2545 pkt. Gdyby w najbliższym czasie ten poziom został pokonany, gracze operując w krótkim terminie mogliby rozważyć zmianę nastawienia na pozytywne. Operujący w terminie średnim nadal muszą się opierać o okolicę 2600 pkt. Ten leży relatywnie wysoko, ale nie oznacza to, że ta grupa graczy jest na niego skazana. Będzie możliwość obniżenia poziomu sygnału, do wspomnianego szczytu na 2545 pkt., jeśli cena kontraktów spadnie pod poziom 2480 pkt. To kilkanaście punktów poniżej aktualnego minimum, a więc jest spora szansa na to, że tak właśnie się stanie.

Na koniec mała obserwacja. Liczba otwartych kontraktów na terminowym ponownie wzrosła ponad 100 tys. Wygląda na to, że na rynku zajdzie wkrótce znacząca zmiana. Przemawia za tym rosnąca polaryzacja oczekiwań uczestników rynku, której przejawem jest właśnie rosnąca LOP. Wysoka LOP może jeszcze rosnąć. To nie jest wskazówka, która miałaby przesądzić o tym, że już w najbliższych dniach na pewno coś się wydarzy. To taka z daleka widoczna chmura, ale jeszcze nie wiadomo, jak szybko do nas dotrze.

Komentarze
Co martwi ministra finansów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Zamrożone decyzje
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów