Koniec tygodnia był bardzo obiecujący dla tych, którzy liczą na wzrost wartości akcji w USA. Wskaźnik ISM liczony dla amerykańskiego przemysłu okazał się wyraźnie wyższy od oczekiwań (wskaźnik wyniósł 53 proc., choć oczekiwano 50,5 proc.), a co równie ważne, wyraźnie wyższy od wartości grudniowej. Styczniowy skok można potraktować jako zapowiedź poprawy stanu gospodarki amerykańskiej. Dla uczestników rynku taka wysoka wartość wskaźnika była zaskoczeniem. Jak wynika z ankiety sporządzonej przed publikacją, najwyższy poziom prognozy wynosił 52 proc. Ta najwyższa wartość prognozy była także najwyższą także wtedy, gdy podniesiono nieco oczekiwania po opublikowaniu w czwartek wskaźnika ISM Chicago. To tylko potwierdza, że rynek miał prawo być zaskoczony, a tym samym miał prawo to zaskoczenie ujawnić poprzez zakupy i wzrost cen akcji, a więc i samych indeksów. Nie dziwi więc, że dzień zakończył się optymistycznie.
Za zwyżkę wskaźnika w dużym stopniu odpowiada wzrost subindeksu nowych zamówień o 3,6 do 53,3 proc. To najszybszy wzrost tej miary od dwóch lat, a poziom subindeksu jest najwyższy od maja ubiegłego roku. O punkt wzrosła wartość subindeksu produkcji, co sprawiło, że jest ona teraz najwyższa od 8 miesięcy. Wzrósł także subindeks zatrudnienia o 2,1 do 53,6 proc. W piątek w ramach raportu o stanie rynku pracy wykazano, że w przemyśle zatrudnienie wzrosło o 4 tys. To mało i widać tu rozbieżność między obiema publikacjami. Można to tłumaczyć dwojako. Po pierwsze, chwila zbierania danych była inna (wcześniej zbierano dane do raportu o stanie rynku pracy).
Drugim wytłumaczeniem jest to, że raport z rynku pracy to faktyczne dane, a wartość wskaźnika ISM to wynik ankiet jakościowych, a zatem teoretycznie mniej wiarygodnych niż dane ilościowe. Jest w tym sporo racji, ale już niejednokrotnie właśnie dane ankietowe okazywały się dobrym wskaźnikiem wyprzedzającym dla danych twardych. Zresztą m.in. po to je zbudowano. Świat finansów stale dąży do tego, by poznać przyszłość i stara się wykorzystać wszelkie możliwe metody.
Opieranie się na twardych danych byłoby oczywiście najbardziej pewne, ale problem w tym, że one zawsze dotyczą przeszłości. Zatem wykorzystuje się mniej pewne narzędzia już na etapie poznawania bieżącej sytuacji, która będzie raportowana przez twarde dane w przyszłości. Jednak każda taka metoda buduje obraz nieco mniej wyraźny. Wskaźniki ISM mają pokazać, co dzieje się teraz, a co wyjdzie w przyszłych publikacjach. Tu wnioskowanie jest obarczone większym błędem, ale ryzyko i jego analiza jest przecież kluczową sprawą na rynkach finansowych.
W efekcie uczestnicy rynków jeszcze przed publikacją danych mają o nich pewne pojęcie. Poziom wycen aktywów z chwili przed pojawieniem się danych odnosi się do oceny sytuacji gospodarki przy założeniu, że publikacja będzie taka, jaką oczekiwano. Stąd z ich punktu widzenia ocena samej publikacji dotyczy tego, czy odczyt jest zbieżny, czy różny od tego, co oczekiwano. Rozbieżność, o ile jest istotna, może wpłynąć na korektę oceny sytuacji gospodarki, a tym samym korektę dopasowania wycen aktywów do nowej oceny gospodarki.