Wall Street pomoże nam w próbach oddalenia cen od poziomu minimum korekty. Przebieg wczorajszych notowań w USA oraz dzisiejsze ruchy w Azji temu sprzyjają. Indeks przemysłowy Dow Jones zakończył dzień spadkiem o 0,3 proc. Indeks S&P500 stracił wczoraj 0,18 proc., a Nasdaq 0,11 proc. Tak, to są spadki, ale są one wyraźnie mniejsze niż te, które obowiązywały w chwili, gdy my kończyliśmy notowania. Wiąże się to z tym, że nastroje w Stanach poprawiły się w drugiej części dnia i skala przeceny została poważnie zredukowana. Dziś dodatkowym argumentem dla byków jest fakt niższej od oczekiwań inflacji w Chinach, co okazało się wsparciem dla wycen akcji w tej strefie oraz pomogło podnieść wyceny kontraktów indeksowych za oceanem.
Co do samej sesji w USA to nie ma wiele ciekawego do powiedzenia. Wczorajsze popołudnie naszego czasu, gdy rynki akcji i wartość euro dość szybko spadły łączy się z pesymistyczną wymową konferencji po posiedzeniu ECB. Szczególnie chodzi o fragment, gdy Mario Draghi stwierdził, że istnieją ryzyka, które mogą negatywnie wpłynąć na zmiany w europejskiej gospodarce. Zdaniem komentatorów rynek nie był przygotowany na tego typu przekaz, bo nie jest on spójny z bardziej optymistycznymi tonami poprzednich wypowiedzi szefa ECB.
Dla nas na razie liczy się to, że wczoraj popytowi udało się przedpołudnie. Nie można w tej chwili stwierdzić, czy to już jest pierwsza jaskółka zmiany tendencji. To tego potrzeba pokonania jednego z ważniejszych oporów. Pierwszym jest okolicy środowego szczytu i ma ona znaczenie dla graczy najszybszych. Gracze operujący w średnim terminie obserwują zachowanie rynku względem poziomu 2545 pkt. To także maksimum z środy, ale z poprzedniego tygodnia.